Rozdział VIII (cz. I)



Nasze wakacje dobiegły końca. Wróciliśmy do Akademii pełni nowych doświadczeń, emocji i sił. Myśleliśmy, że po powrocie będziemy mogli skupić się na sobie. Niestety nasze plany pokrzyżowała RB. Niedługo po powrocie musieliśmy zająć się obowiązkami. Byliśmy pewni, że to będą łatwe zadania. Niestety bardzo się pomyliliśmy.

Od naszego powrotu nie minął nawet tydzień, a już siedzieliśmy po uszy w robocie. Nie byłoby to takie straszne gdyby nie były to sprawy papierkowe. Nuss polecił nam napisanie sprawozdań z naszych wakacji. Powiedział, że mamy nie omijać żadnych szczegółów. Mówił to wymownie patrząc na Sebastiana i Damiena. Mógł dowiedzieć się co robiłam z chłopakiem w domu Inez, ale czyżby dowiedział się też o związku Seby i Toma? Raczej wątpliwe. Ale pomijając sprawy przyjaciela, zastanawiało mnie co znajdzie się w raporcie Inez. Zasadniczo to większość czasu spędzała w hotelu albo na zakupach. Jedynym wyjątkiem był incydent w lesie, o którym nic nie wiedziałam.
Westchnęłam i zaczęłam czytać pierwszą część sprawozdania. Opisałam tam głównie polowania i mniej ważne rzeczy. Pominęłam wyskakiwanie z okna i informację o "Katach". Według mnie takie szczegóły powinny być tylko do mojej wiadomości.
Znad raportu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Odebrałam.
-Hej kochanie. - Czule przywitałam się z Damienem.
-Hej słońce.
-Coś się stało? – Wyprostowałam się i oderwałam wzrok od kartki.
-Nic, ale dyrektor Nuss kazał po ciebie zadzwonić.
-Po co i czemu jakoś tak dziwnie mówisz? - Głos Damiena brzmiał zbyt uprzejmie i formalnie.
-Dyrektor Nuss stoi obok mnie. – Nie wiedziałam jaką chłopak miał minę, ale prawdopodobnie sztucznie się uśmiechał. - A po co, to nie wiem, ale podobno mamy przywitać jakiegoś specjalnego gościa Akademii.
-A czy od tego nie jest komitet powitalny w składzie Król Matt i Królowa Inez? – Zrobiłam zbolałą minę do samej siebie.
-Jest, ale dyrektor stwierdził, że ten gość ma być witany przez nas.
-Gdzie mam przyjść? – Westchnęłam.
-Do doku.
-Dobra. Zaraz tam będę. – Chciałam się rozłączyć. - Pa.
-Poczekaj.
-Co? – Ponownie westchnęłam.
-Dyrektor kazał nam założyć mundurki. – W głosie chłopaka zabrzmiała dziwna nuta.
-Te mundurki? – Zmarszczyłam brwi. - Te na specjalne okazje?
-Taaa. Ja też nie jestem tym zachwycony. Wyglądam w nim jak kujon.
-Ha ha ha,  mówi to osoba ze średnią ponad pięć. – Przewróciłam oczami.
-Zamknij się i chodź tu.
-Dobra zaraz będę.
-Pa.
Rozłączył się. Położyłam telefon na biurku. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać w niej pokrowca z mundurkiem. Wisiał sobie na wieszaku i czekał na zakończenie lub rozpoczęcie roku szkolnego. W żadne inne dni go nie zakładałam. W sumie to nie wyglądał tak źle. Składał się z czarnej spódniczki do kolan, białej koszuli, krawata i czarnej marynarki. Do tego obowiązkowe pończochy oraz czarne pantofle. Męski mundurek różnił się tylko krojem i zamiast spódniczki były spodnie. Trzeba było przyznać, że wyglądały elegancko i nie wyróżniały nikogo. Przypuszczałam, że te mundurki z czasem trzeba będzie nosić na co dzień.
Znalazłam pokrowiec i wyjęłam jego zawartość. Położyłam mundurek na łóżku i poszukałam pudełka z butami. Kiedy już je wyjęłam, zaczęłam się ubierać. Po niedługiej chwili byłam gotowa. Wzięłam ze sobą komórkę i ruszyłam w drogę do doku. Wszystkie osoby jakie mijałam oglądały się za mną. Zrozumiałam, co miał na myśli Damien. Idąc w tym mundurku czułam się jakbym miała nad głową neonowy napis mówiący "spójrz na mnie, jestem tutaj". Na szczęście do doku nie było daleko i po chwili dotarłam na miejsce. Czekali na mnie podobnie ubrani przyjaciele, Nuss, trener i pani Dymitrow. Podeszłam do nich i grzecznie przywitałam się z nauczycielami. Stanęłam obok Inez i w spokoju czekałam na naszego gościa.
Dopiero po półgodzinnym oczekiwaniu do doku przybił statek. Wysiadły z niego cztery osoby i zaczęły iść w naszym kierunku. Kiedy zbliżyli się zaczęłam rozróżniać ich twarze. Było to czterech mężczyzn. Najstarszy szedł na czele i mógł mieć pięćdziesiąt, pięćdziesiąt pięć lat. Po jego prawej szedł młodszy mężczyzna, który wyglądał jakby dopiero skończył trzydziestkę. Natomiast dwóch mężczyzn idących za nimi poznałam bez większego problemu. Jednym z nich był Sevil, a drugim Blaze. Na widok czarnowłosego wampira zaparło mi dech w piersi. Na chwilę zapomniałam jak się oddycha. Przypomniały mi się jego słowa "Następnym razem zginiesz". Z szoku wyrwała mnie czyjaś ręka. Inez trzymał moją dłoń i patrzyła na mnie z troską. Odetchnęłam i pokiwałam głową na znak, że wszystko dobrze. Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Witamy panie Butler. - Dyrektor mówił do najstarszego z mężczyzn. - Cieszymy się, że pan tu przybył.
-Witaj Adrianie. – Butler ciepło się uśmiechnął i uścisnął dłoń Nussa. - To dla mnie przyjemność odwiedzać tak wspaniałą Akademię.
-Proszę pozwolić. - Dyrektor wskazał ręką na trenera i Tatianę. - To nauczyciele pomagający w pilnowaniu bezpieczeństwa.
-Witamy. - Oboje zgodnie się przywitali.
-A to - dyrektor wskazał ręką naszą czwórkę - jest "Czworo wybranych". Od prawej Layla, Inez, Sebastian i Damien.
-Witamy w Akademii. - Rzekliśmy chórem.
-Witajcie moje dzieci. - Pan Butler skierował swoje słowa do nas. - Wiem jak wielkie brzemię na was ciąży. Dbanie o bezpieczeństwo i życie tylu osób musi być bardzo stresujące. – Wzrok mężczyzny wędrował po mnie i moich przyjaciołach. - Ale wiedzcie, że wszyscy są wam bardzo wdzięczni. A teraz pozwólcie, że przedstawię moich towarzyszy. To jest mój starszy syn i następca, Jake. - Wspomniany mężczyzna ukłonił się. - Obok stoi mój przyjaciel Sevil i mój młodszy syn Blaze.
-Witamy panów w naszej Akademii i życzymy miłego pobytu.
-A teraz proszę pozwolić za mną. - Nuss wskazał ręką wyjście z doku. - Najpierw omówimy warunki umowy, a później zostaniecie panowie oprowadzeni po Akademii.
Mężczyźni ruszyli za dyrektorem. Trener i pani Dymitrow powiedzieli nam, że mamy cały czas trzymać się z tyłu. Nie mieliśmy wyboru i szliśmy jak cienie za naszymi gośćmi. Najpierw musieliśmy przejść przez całą Akademię aż do Wielkiej Biblioteki. Tam przez pięć godzin czekaliśmy na koniec spotkania. W tym czasie Tatiana rozdała nam kartki z imionami wampirów, których mieliśmy oprowadzić. Oczywiście ja nie mogłam dostać Sevila czy Jake’a. Dyrektor przydzielił mnie do Blaze'a. Byłam zła i przestraszona, a na dokładkę bezbronna. Gdybym tylko wzięła ze sobą fiolkę z wampirzą krwią, czułabym się bezpieczniej. Wiedziałam, że muszę zmienić się w Łowczynię.
-Damien pozwól ze mną. - Weszłam między regały z książkami.
-Co jest? – Chłopak oparł się ramieniem o jedną z półek.
-Potrzebuję trochę twojej krwi.
-Do czego ci ona? – Damien zmarszczył brwi.
-Jest mi potrzebna. – Lekko zmrużyłam powieki i uśmiechnęłam się. - To dasz mi kilka kropel?
-Tak, ale masz w co ją sobie wlać. – Chłopak podwinął rękaw marynarki i odpiął mankiet koszuli, odsłaniając swój jasny nadgarstek.
-No właśnie nie. – Zastanawiając się zagryzłam wargę i lekko tupałam stopą o podłogę. Wpadłam na pewien pomysł. - Poczekaj tu chwilę, zaraz wrócę. - Podeszłam do Tatiany i zapytałam czy ma chusteczkę. Nauczycielka wyjęła jedną i mi ją dała. Wróciłam do Damiena i podałam mu chusteczkę. - Masz. Spuść kilka kropel na nią.
-Dobra, ale nie mam czym przeciąć skóry. – Chłopak wziął chusteczkę i bezradnie wzruszył ramionami.
-Możesz użyć zębów. – Odsłoniłam swoje dziąsła i zmarszczyłam brwi.
-Wiesz, że nie lubię tego robić. – Westchnął.
-Pomagasz czy nie?
-Już dobra. - Damien przybliżył nadgarstek do ust, a spod jego warg błysnęły kły. Prawie się ugryzł, ale w porę go powstrzymałam. - No co? Mam to zrobić czy nie?
-Masz, ale nie tutaj. – Westchnęłam i pokręciłam głową z dezaprobatą. - Nie mogę się teraz przemienić.
-Dobra pójdę do łazienki.
Damien skierował się do toalety, a ja wróciłam na swoje miejsce. Przez chwilę czekałam z niecierpliwością. Po jakimś czasie z łazienki wrócił mój chłopak i ukradkiem podał mi chusteczkę. Musiałam wstrzymać oddech żeby nie czuć zapachu jego krwi. Schowałam chusteczkę do kieszeni.
Nie minęło pięć minut od powrotu Damiena, a z sali konferencyjnej wyszedł Nuss z czwórką mężczyzn. Dyrektor powiedział, że skończyli spotkanie i mamy zabrać gości na spacer po Akademii. Jako pierwsi wyszli Inez z Jake'iem, później bibliotekę opuścił Damien z Sevilem, a po nim Seba z panem Butlerem. Na końcu wyszłam ja i Blaze. Idąc z nim ramię w ramię czułam jak moje serce szybko bije. Myślałam, że Blaze usłyszał je, ponieważ dziwnie się uśmiechał. Postanowiłam jednak uspokoić się i pozwolić, aby mój strach odszedł.
-Gdzie chciałby się pan najpierw udać? - Miałam nadzieję, że mój głos nie drżał.
-Przestań mi mówić na pan, Laylo. – Wampir przewrócił oczami. - Oboje dobrze wiemy, że to mało stosowne.
-Dostałam odgórne polecenie, że mam być uprzejma i zwracać się do gości z szacunkiem. – Wdziałam na usta sztuczny uśmiech.
-Przestań udawać. – Blaze pokręciła głową. - Dobrze wiesz, że się znamy.
-Wiem. - Mój dotychczasowy uśmiech znikł. - Dobrze to wiem, Blaze. Nie mogłabym zapomnieć osoby, która groziła mi śmiercią.
-Ahhh, więc pamiętasz? – Chłopak uciekł wzrokiem w bok.
-Owszem. – Zmarszczyłam brwi i pokiwałam głową z poirytowaniem. - Więc co chcesz zwiedzać?
-Szczerze powiedziawszy to wolałbym z tobą porozmawiać. – Blaze spojrzał na moją twarz.
-O czym? – Potarłam czoło.
-Na przykład o naszym ostatnim spotkaniu.
-Skoro chcesz rozmawiać to porozmawiamy, ale najpierw muszę oprowadzić cię po Akademii. – Wskazałam ręką za siebie. - Mam na ogonie nauczycielkę, która mnie pilnuję.
-No niech będzie. – Wampir ciężko westchnął. - Pokaż mi co ważniejsze budynki i udajmy się do miejsca, w którym będziemy mogli porozmawiać.
-Dobrze. Proszę za mną.
Przez pół godziny oprowadzałam Blaze'a po Akademii i opowiadałam mu jej historię. Muszę przyznać, że jak na osobę, która chciała mnie zabić zachowywał się niezwykle przyjaźnie. Słuchał z uwagą tego co mówię i wtrącał swoje pytania. Z każdą minutą stawał się coraz milszy. Wydawał się zainteresowany moim przemówieniem. Zauważyłam, że często zezował na moje nogi lub piersi. Szczerze powiedziawszy to mi schlebiało. Musiałam przyznać, że w wampirze było coś bardzo pociągającego. Coś co brutalnie pchało mnie w jego ramiona.
Kiedy już skończyłam opowiadać o szkole skręciłam na ścieżkę prowadzącą do ogrodów. Po dotarciu na miejsce przeszliśmy jeszcze kawałek i doszliśmy do ławki stojącej na uboczu. Usiadłam, a Blaze poszedł w moje ślady.
Wiedziałam, że głupio postępuję. Dopuściłam do tego, że zostałam sam na sam z moim niedoszłym mordercą. Moje serce mocno biło a dłonie pociły się. Byłam zdenerwowana, a wręcz przerażona. Nie wiedziałam, co się wydarzy czy jak zareaguje Blaze. Miałam w głowie pustkę. Podświadomie przygotowywałam się na najgorsze.
-To o czym chcesz rozmawiać? – Wyprostowałam nogi i przeciągnęłam się. Starałam się zachowywać swobodnie.
-Na początek chcę cię zapewnić, że nie robię niczego dla własnej uciechy. – Wampir skierował swój wzrok na mnie.
-A skąd mam mieć pewność? – Na chwilę zamknęłam oczy i głęboko odetchnęłam.
-Ponieważ należę do "Katów". – Blaze wzruszył ramionami. - My nigdy nie robimy niczego bez powodu.
-No dobra. – Otworzyłam oczy i spojrzałam na twarz mojego towarzysza. - Niech będzie, że ci uwierzę. Ale dlaczego chcesz mnie zabić?
-Tu nie chodzi, że chcę. – Blaze zrobił dziwną minę. - Ja muszę.
-Hę? – Moja brew powędrowała do góry.
-Działam z polecenia Sevila, a on z polecenia jakiegoś mężczyzny.
-Aha. – Teatralnie przeciągnęłam „aha”. - Ale za co mam zginąć? Co takiego zrobiłam?
-Jakby to powiedzieć. - Blaze zamknął oczy i w zamyśleniu potarł czoło. - Złamałaś Świętą Przysięgę.
-Co? – Zrobiłam zdziwioną minę. - Ja nigdy nie zrobiłam nic wbrew przysiędze.
-No właśnie zrobiłaś.
-Co? – Patrzyłam na Blaze z lekkim politowaniem.
-Napiłaś się z wampira.
-Z tego, co pamiętam to nie przysięgłam nic takiego. Przysięgła nie pić z ludzi, ale o wampirach nie było...
-Przypomnij sobie punkt piąty przysięgi.
-Umm… - Zamknęłam oczy i szukałam w pamięci odpowiedniego punktu. - Piąty punkt mówi, że żadnemu wampirowi czystej krwi nie wolno pić z ludzi.
-Błąd. – Blaze wydał z siebie dźwięk przypominający brzęczyk z teleturniejów. - Żadnemu wampirowi czystej krwi nie wolno pić z żadnego stworzenia nie będącego zwierzęciem. Czyli z ludzi i...

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział III (cz. II)