Rozdział IX (cz. II)



Przez cały poranek i pół popołudnia omawialiśmy kwestie bezpieczeństwa Akademii. Ustaliliśmy patrole i napisaliśmy nowe rozporządzenia. Dotyczyły one głównie zachowań uczniów. Dzięki obecności mojej i moich przyjaciół, mogliśmy kontrolować ich swobodę. Nie chcieliśmy przypadków podobnych do wypadku Tatiany, ale nie życzyliśmy sobie ograniczeń.

Dyrektor pozwolił naszej czwórce popłynąć na ląd i zapolować. Nie protestowaliśmy, ponieważ i ja, i reszta potrzebowaliśmy takiej rozrywki. Choć czułam, że to nie ja tak bardzo jej pragnęłam.
Do Akademii wróciliśmy około północy. Razem z Inez poszłyśmy do łazienki, umyłyśmy się, a później rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Byłam zmęczona i poszłam spać. Niestety sen nie był mi przeznaczony. Mój telefon zadzwonił. W półśnie odebrałam.
-Masz przyjść do sali treningowej. Ubierz się w dresy i załóż wygodne buty. Masz pół godziny.
-Co? O czym ty mówisz?
-Nie czas teraz na pytania. Masz pół godziny. Koniec kropka.
Blaze odłożył słuchawkę. Przeklęłam go w myślach kilka razy i zaczęłam się ubierać. Byłam tak zła, że nie dałoby się tego wyrazić żadnymi słowami. Ubrałam się i czym prędzej wyszłam z dormitorium. Prawie biegnąc, po parunastu minutach dotarłam do sali treningowej. Nim podeszłam do drzwi usłyszałam cichy szmer. Zatrzymałam się i rozejrzałam dokoła. Nie widziałam nic oprócz ciemności.
Coś mnie zaskoczyło, a tym czymś okazało się dwóch rosłych mężczyzn skaczących na mnie z dachu budynku. W samą porę odbiegłam i uniknęłam poturbowania. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale przeczuwałam, że muszę się bronić. Przyjęłam pozę obronną i czekałam na atak.
Najpierw nic się nie działo. Potem wyższy z mężczyzn okrążył mnie i jednym sprawnym ruchem podciął moje nogi. Upadłam na ziemię i lekko zakręciło mi się w głowie. Nie miałam jednak szans na podniesienie się, ponieważ drugi mężczyzna złapał mnie za włosy i pociągnął do góry. Mocne szarpnięcie postawiło mnie na nogi. Kiedy już stałam, wyższy mężczyzna złapał mnie za ręce i skutecznie je unieruchomił. Drugi puścił moje włosy i chwycił mnie za gardło. Dopływ powietrza zaczął się zmniejszać i poczułam, że mdleję. Jednak postanowiłam bronić się do ostatniej sekundy.
Może i miałam unieruchomione ręce, ale nogi wciąż były swobodne. Kopnęłam mężczyznę przed sobą najmocniej jak potrafiłam w krocze. Ten puścił moje gardło i mogłam odetchnąć. Wzięłam głęboki wdech, po czym jasność myślenia wróciła. Mogłam  zająć się drugim mężczyzną. Kopnęłam go w stopę i puścił moje ręce. Niestety nie miałam wiele czasu, aby obmyślać jakikolwiek plan działania, ponieważ facet, który próbował mnie udusić już się otrząsnął z zadanego ciosu. Szarżował na mnie, ale nie dałam się drugi raz powalić. W ostatniej chwili odsunęłam się i facet wpadł na swojego kumpla, potknął się, zatoczył po czym upadł. Zaraz po tym jak powaliłam jednego, drugi był gotów do ataku. Nie pozwoliłam mu jednak na żaden ruch. Doskoczyłam do niego i powaliłam go na ziemię. Potem uklęknęłam przy nim i ścisnęłam jego gardło. Facet zaczął się rzucać po ziemi i prosić o litość.
Miałam zamiar przydusić go, ale coś mi na to nie pozwoliło. Z głębi budynku dało się słyszeć klaskanie. Tracąc uwagę wstałam i przyglądałam się drzwiom sali. Nagle zapaliło się światło i z cienia wyszedł Blaze. Jeżeli na początku powiedziałam, że nie wiem o co chodzi, to wtedy całkiem zbaraniałam.
-Gratulację. – Blaze bił mi brawo. – Nie liczyłem, że dasz im radę.
-O czym ty znowu bredzisz? Nadmiar jodu ci zaszkodził czy coś ćpałeś? – Spojrzałam na niego miną żądającą wyjaśnień. – O co tu chodzi? I kim są ci goście?
-To tylko ludzie, którzy mieli cię przetestować. – Spojrzałam na Blaze pytającym wzrokiem. – Testowałem twoje umiejętności. – Chłopak zaprosił mnie gestem do Sali B, więc weszłam do pomieszczenia pełnego manekinów. – Między innymi refleks, siłę i logiczne myślenie.
-Czy to musi być akurat o tej godzinie? – Ziewnęłam i spojrzałam na Blaze z wyrzutem.
-Tak.
-Dlaczego? – Ponownie ziewnęłam i usiadłam pod ścianą.
-Ponieważ jesteś zmęczona i senna.
-I?
-Normalnie twoja percepcja byłaby zaburzona, ruchy wolniejsze, a umysł procowałby wolniej. – Blaze podszedł do manekina i oparł się o niego. – Jednak ty pracowałaś na normalnym, dziennym trybie. Co oznacza, że twoja natura Łowczyni oddziałuje na twoje zwykłe życie. Pozwolę sobie stwierdzić, że nie jesteś normalna.
-Nie martw się. – Podniosłam wzrok na opiekuna. – Wiem, że nie jestem normalna. Pamiętaj również, że potrafię zabić nie oglądając się na nic i nikogo.
-Wiem o tym doskonale. – Blaze ukucnął przede mną. – I właśnie dlatego postanowiłem wziąć cię pod opiekę.
-Zastanawia mnie tylko jedna rzecz. – Spojrzałam w oczy Blaze’a. - Jak ty chcesz mnie wychować, skoro jesteś niewiele starszy ode mnie.
-A kto ci powiedział, że nie jestem od ciebie dużo starszy? – Blaze położył mi rękę na ramieniu. – Pamiętaj, że ja nie jestem człowiekiem. Co prawda nie starzeję się tak wolno jak ty. Moje procesy starzenia wynoszą jeden do dwóch.
-Czyli ile ty masz lat?
-Jestem po sześćdziesiątce.
-Serio? – Spojrzałam na Blaze’a z niedowierzaniem. – Czyli jesteś straszy od królowej.
-Racja. – Wstał i podszedł do worka leżącego w kącie sali. – Nie czas jednak na matematykę. Musimy ci znaleźć broń.
-Jaką znowu broń? – Podniosłam się z ziemi i stanęłam obok Blaze’a.
-Jaka jest twoja specjalność?
-Bronie palne. Ale co z…
-Masz. – Blaze podał mi średniej wielkości pistolet.
-Ale po co mi to? – Wzięłam go i zaczęłam obracać w dłoni. Mimo iż miałam w ręku broń po raz pierwszy doskonale wiedziałam co robić.
-Nie wiem czy wiesz, ale ty jako jedyna nie posłużyłaś się swoją specjalnością.
-Z tego co mi wiadomo to Inez i Damien też nie wykorzystywali swoich umiejętności.
-Mylisz się. – Blaze wyszedł z sali, a ja podążyłam za nim. – Damien pomógł mechanikom w szpitalu naprawiać karetki, a Inez transmutowała drewno we włócznię. Tak więc zostałaś tylko ty.
-Ale przecież Emblemat Krwi…
-On nie pojawił się, ponieważ użyłaś swojej specjalności. – Blaze zatrzymał się i stanął do mnie przodem. – On pojawił się ponieważ napiłaś się z koleżanki.
-Co?
-Na dziś starczy. Możesz wrócić do siebie. Dobranoc Laylo.
-Dobranoc.
Blaze zostawił mnie samą i oddalił się. Jeszcze chwilę patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę, a potem sama skierowałam się do dormitorium. Przez całą drogę męczyłam się z dręczącymi mnie pytaniami. Kiedy Inez użyła swojej specjalności? Czyżby wtedy w lesie? Trzeba przyznać, że poczułam się zraniona. Jak widać jako jej przyjaciółka nie miałam szans dowiedzieć się o tym ze źródła. Byłam też zła na Blaze’a. Wyciągnął mnie z łóżka o drugiej nad ranem, nasłał na mnie dwóch wielkich goryli, a potem tylko rozmawialiśmy. Do tego zastanawiało mnie o kogo mu chodziło. Jaka koleżanka? Nie wiedziałam, o co mu chodziło. Przecież gdym pożywiła się koleżanką to bym to pamiętała. Westchnęłam i przyspieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku.
Do pokoju wróciłam około wpół do czwartej. Bez rozbierania się położyłam do łóżka i zasnęłam.
Obudziłam się około dwunastej. Światło słoneczne nieprzyjemnie paliło moją skórę. Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Byłam wyspana, ale nie wypoczęta. Sprawa Tatiany i „ćwiczenia” Blaze’a dały mi się we znaki. Na dokładkę czułam palenie w żyłach i silne łupanie w głowie. Ból był bardzo uciążliwy. Chciałam jak najszybciej się przebrać i posilić krwią. Niestety nie znalazłam szafy, z której mogłabym wziąć ubrania. Zamiast tego znalazłam kraty. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym byłam.
Stałam w niedużym pokoju, który oświetlała mała żarówka zwisająca z sufitu i promienie słoneczne wpadające przez okienko pod sufitem. W pokoju stało łóżko i stołek. Podeszłam do krat i rozejrzałam się po korytarzu. Naprzeciw mojej celi była druga.
-Hej! Jest tam ktoś? – Wpatrywałam się ciemne pomieszczenie przede mną.
-Uhh… Layla? To ty? – Odpowiedział mi zachrypnięty głos i po chwili ujrzałam twarz Damiena. – Gdzie my jesteśmy?
-Sama chciałabym wiedzieć. – Spojrzałam na chłopaka. Zdawało mi się, że na jego policzku była krew. – Kochanie co masz na twarzy?
-Nie wiem. – Damien potarł ręka policzek, a kiedy zabrał rękę była we krwi. – To krew. Jeszcze świeża.
-No pięknie. – Nim zdążyłam się porządnie zdenerwować byłam już Łowczynią. – Po prostu cudownie. Nie dość, że jestem zamknięta w celi to jeszcze chcę mi się jeść.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział X (cz.I)

Rozdział IX (cz. I)

Rozdział VI (cz. II)