Rozdział IX (cz. I)

~Wszystko zaczyna się komplikować. Jak wybrnie z tego Layla? I po co znów "wezwano" Łowczynię? Czas na troszkę komplikacji :D~




Damien pokazał mi ręką plac przed nami. Wokół czegoś czarnego, w okręgu, stało siedmiu nauczycieli, między innymi dyrektor i trener. Po chwili ciemna rzecz poruszyła się. Wytężyłam wzrok i przeszył mnie nieprzyjemny dreszcz, a mój żołądek skurczył się. W środku okręgu wiła się pani Dymitrow. Wyglądała bardzo dziwnie. Jej kły błyszczały w słabym świetle księżyca, paznokcie, które przypominały szpony orały ziemię, a twarz była wykrzywiona dziwnym grymasem. Byłam w tak wielkim szoku, że na chwilę zapomniałam jak się oddycha. Dopiero po sekundzie złapałam płytki, spazmatyczny oddech. Nagle od tyłu złapały mnie silne ramiona i całą mnie otoczyły. Lekko się odwróciłam i spojrzałam na Damiena z wdzięcznością.

-Tatiano Dymitrow! - Niski głos dyrektora przeszył powietrze. - Złamałaś Świętą Przysięgę i jesteś tego w pełni świadoma?
-Taaaaak jessssteeem! - Głos nauczycielki odbił się w moich uszach metalicznym sykiem.
-W imieniu króla Adalberta III Zamożnego aresztuję cię i osadzę w więzieniu krasnodarskim. - Nuss patrzył na Tatianę smutnym wzrokiem. - Poddasz się bez walki czy musimy cię do tego zmusić?
-Zmuśśśśś mnie ssstarussszku! - Kobieta szybko wstała i w ułamku sekundy już jej nie było, a pozostał po niej jedynie gardłowy śmiech.
-Uczniowie proszeni są o powrót do pokojów! - Dyrektor odwrócił się w naszą stronę i ponaglająco machnął rękoma. - Zapewniam, że zaistniała sytuacja jest pierwszą i ostatnią. Dobranoc.
Tłum uczniów rozproszył się, a ja wraz z przyjaciółmi zostaliśmy zawołani przez dyrektora. Z początku byłam w tak wielkim szoku, że nawet nie drgnęłam. Stałam w objęciach Damiena i lekko drżałam. Po chwili chłopak puścił mnie i otrząsnęłam się. Podeszłam do dyrektora.
-Laylo, wiem że zabroniłem ci zmieniać się w Łowczynię, ale teraz mamy sytuację wyjątkową. Musisz to zrobić i mi pomóc.
-W sensie, że mam schwytać panią Dymitrow. – Nie pytałam. Stwierdzałam fakt oczywisty.
-Tak. – W oczach dyrektora widać było smutek.
-Dobra, ale potrzebuję wampirzej krwi.
-Zaraz po nią poślę. – Nuss już miał kogoś wołać ale mu przerwałam.
-Nie trzeba. - Odwróciłam się i skinęłam na Damiena. Chłopak podszedł do mnie i lekko ukłonił się dyrowi. - Pomożesz?
-Mam wyjście? - Damien przewrócił oczami i przystawił sobie nadgarstek do ust. Usłyszałam lekkie szarpnięcie, a zaraz potem poczułam zapach krwi. Słodką i smakowitą woń. - Starczy?
Kiwnęłam głową, a po chwili nastąpiła zmiana. Moje kły wysunęły się, a zmysły wyostrzyły. Poczułam przypływ nowej siły i przemiana dobiegła końca.

****

Spojrzałam na dyrektora.
-Wytrop, schwytaj, nie zabijaj. Będziemy tuż za tobą. – Dziadek poklepał mnie po ramieniu. - Biegnij.
Uśmiechnęłam się i nonszalancko ukłoniłam. Odbiegłam kawałek i zaczęłam szukać zapachu Tatiany. Nie zajęło mi długo wyczucie jej smrodu. Woń była intensywna, nieprzyjemna i przesiąknięta odorem śmierci. Była tak paskudna, że nie dało się jej zignorować. Pobiegłam tam gdzie wiódł mnie nos.
Najpierw zapach prowadził mnie do doku, ale przed samym wejściem zmienił bieg. Od przystani woń prowadziła za salą balową i szpitalem aż do ogrodów. Przed ścianą drzew zatrzymałam się i na chwilę zamyśliłam. Zastanowiło mnie po co, ta wampirza wariatka, wbiegła do ogrodu. Stamtąd już nie mogła mi uciec.
Skakała po drzewach jak jakaś małpa, a jej zapach stawał się coraz słabszy, aby za sekundę się urwać. Poczekałam cierpliwie, a odór wariatki do mnie wrócił. Pobiegłam za nim i znalazłam Tatianę krążącą między drzewami. Śmiała się i podskakiwała jak dziecko. Chciała grać w niebezpieczną grę, którą w finale i tak miała przegrać. Zrobiło mi się nawet jej żal. Była dla Layli jak matka. Na moje, czy też nasze nieszczęście ja, w jej ciele, musiałam Tatianę uszkodzić. No cóż… Nie moje życie. Żałować nie miałam zamiaru.
Na początku ta zabawa mnie cieszyła, ponieważ z Laylą nigdy nie mogłam się tak bawić. Niestety okazało się, że Tatiana nie jest dobrą zabawką. Znudziła mi się i szybko obrzydła. Wskoczyłam na drzewo, na którym sobie przycupnęła. Zaskoczyłam ją i w chwili nieuwagi złapałam. Ta głupia baba jednak mi się wyrwała i wyskoczyła w górę. Znalazła się na drzewie za mną, a zanim mrugnęłam była ponownie w powietrzu. Nie mogłam pozwolić jej zwiać, więc również wzbiłam się. Zderzyłyśmy się, a Tatiana upadła z łoskotem na trawę. Ja z gracją wylądowałam za nią. Baba bezczelnie się podniosła i znów chciała dać w długą. Rzecz jasna nie pozwoliłam na to.
Wszystko potoczyło się szybko i nieciekawie. Złapałam ją za prawą dłoń, obróciłam do siebie i pchnęłam ją, wkładając w to całą swoją siłę. Przy zderzeniu Tatiany z drzewem, które się złamało, słychać było głośny huk i brzęk łamanej kości. Babsztyl padł na twarzy, wciąż starając się podnieść. Westchnęłam znudzona i przygwoździłam ją stopą do ziemi. Starała się jeszcze stawiać, ale była dla mnie za cienka w uszach.
-Game over, sweetheart.
-Myślisz, że to koniec? - Ostateczna była wyraźnie rozbawiona swoim położeniem.
-Tak. - Przycisnęłam stopę jeszcze mocniej do jej pleców.
-Żeby to zakończyć, będziesz musiała mnie zabić. – Syknęła.
-Przepraszam kochana, ale mam rozkaz zostawienia cię przy życiu. - Lekko się pochyliłam i oparłam cały ciężar ciała na prawej nodze. - Ale nie martw się. Wystarczy tylko jedno słowo dyrcia a będziesz martwa. Mogę ci obiecać, że nie będzie boleć.
-Nie zdołasz mnie zabić nawet za zgodą Adriana.
-Layla nie zdoła. – Uśmiechnęłam się pobłażliwie. – Ja to całkiem inna para kaloszy, wariatko.
Wyprostowałam się i przesunęłam stopę na podstawę pleców Tatiany. Mocno nadepnęłam, usłyszałam chrupot łamanych kręgów i kobieta przestała się ruszać. Stałam nad jej nieruchomym ciałem i patrzyłam na nią z politowaniem. Po chwili przybiegł dyrektor w asyście kilku nauczycieli, Damiena i trenera. Jako pierwszy przybiegł Nuss, spojrzał na ciało Tatiany i podszedł do mnie.
-Miałaś jej nie zabijać! - Głos dyra był głośny i srogi, ale gdzieś na końcu lekko drżał.
-Ona żyje. - Usiadłam na złamanym drzewie i spojrzałam na Nussa. - Złamałam jej tylko kręgosłup, żeby nie mogła się ruszyć. Możliwe, że straciła przytomność, ale jej procesy życiowe nie zaniknęły.
-Że co zrobiłaś?
-Nie ryj mi bani o własny rozkaz. To coś za jakieś sześć godzin się obudzi. Procesy regeneracyjne dobiegną końca i będzie jak nowo narodzona. - Zeskoczyłam z drzewa i podeszłam do dyrektora. - Mam dobrą radę. Jeśli chcesz aby szybciej doszła do siebie to podajcie jej trochę ludzkiej krwi.
-Dobrze. Teraz to nieważne. - Nuss skinął na nauczycieli i Damiena, którzy zabrali Tatianę. Kiedy odeszli dyrektor odwrócił się do mnie. - A tobie dziękuję. Bez ciebie nie złapalibyśmy Ostatecznej.
-Weź przestań. Praca i zero zabawy. – Od niechcenia wzruszyłam ramionami. Później spoważniałam - Wiesz, że będę musiała to coś zabić. - Stanęłam obok dyrektora i poklepałam go po ramieniu
-Zdaję sobie z tego sprawę. - Nuss na chwilę zawiesił głos. - Czy to naprawdę konieczne?
-Tak. - Spojrzałam mężczyźnie w oczy. - Gdyby stała się Dziką, nie byłoby problemu. Niestety ona jest Ostateczną i nie da się jej pomóc. Powiedziałabym, że mi przykro, ale nie jest. To działka Layli.
-A mnie jest bardzo przykro. - Nuss spojrzał w niebo i westchnął. - To takie smutne. Musimy się jeszcze dowiedzieć jak do tego doszło.
-To trzeba będzie ją przesłuchać. – Prychnęłam na niego.
-Wiem, ale strażnicy więzienni nic nie wskórają.
-Zostaw to mi. Będziesz tylko musiał mnie tam zabra...
-Nie mogę zabrać uczniów do więzienia i kazać im przesłuchiwać tak groźnej osoby. - Nuss gwałtownie potrząsnął głową.
  -Dobrze wiesz, że ja nie jestem uczniem i tylko mi uda się wyciągnąć od tej baby jakieś informację. - Odeszłam od niego i rzuciłam przez ramię. – Mogę tylko obiecać, że nie będzie cierpiała.
Nie żegnając się wróciłam do dormitorium. Przed moim pokojem siedziała Inez. Rozejrzałam się, ale nikogo nie zauważyłam. Wpuściłam ją do pokoju, w którym zastałam Damiena i Sebastiana. Obaj siedzieli na łóżku Layli i rozmawiali, a kiedy mnie dostrzegli wstali. Inez zamknęła drzwi i dołączyła do chłopców.
-O co chodzi? - Uniosłam brew i zmierzyłam wzrokiem przyjaciół Layli.
-Co się stanie z Tatianą? - Damien na powrót usiadł, a Seba i Inez poszli w jego ślady.
-Strażnicy osadzą ją w więzieniu, my ją przesłuchamy, a na końcu zginie. – Leniwie opadłam na wielką poduszkę w kącie pokoju.
-Co masz na myśli mówiąc "my"? - Seba pochylił się do przodu i badawczo na mnie spojrzał.
-Dyro musi dowiedzieć się, co stało się Tatianie i doskonale zdaje sobie sprawę, że tylko my możemy wydobyć z niej jakieś informacje. – Spojrzałam w sufit i westchnęłam. - Co prawda Nuss nie chce was w to mieszać, ale niestety wy już jesteście w to wplątani.
-Podejrzewam, że mówiąc "zginie" miałaś na myśli "zabiję ją". - Damien patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem. Spojrzałam na chłopaka. Gdybyś tylko wiedział, że nie jestem twoją ukochaną.
-Tak. Tatiana zginie z mojej ręki. - Nie wahałam się. Wiedziałam co mówię i co zrobić trzeba.
-I mówisz to z takim spokojem? - Inez spoglądała na mnie spod półzamkniętych powiek.
-Myślisz, że jest mi z tym dobrze? - Wstałam, podeszłam do dziewczyny i spojrzałam na nią surowym wzrokiem. Starałam się zachowywać jak Layla, ale chyba trzymanie nerw na wodzy nie jest naszą specjalnością. - Ta kobieta była dla mnie prawie jak matka. Opiekowała się mną od gimnazjum, a teraz będę musiała pozbawić ją życia. Uważasz, że to łatwa decyzja? - Inez wzruszyła ramionami. - Nie, nie jest to proste. Przypomnij sobie dzień, w którym twój tata zawoził twojego psa na uśpienie. Przypomnij sobie jaki miał wyraz twarzy i przypomnij sobie jak ty się czułaś! - Dziewucha wyprowadziła mnie z równowagi i podniosłam głos. - Ja czuję się podobnie! Może nie zachowuję się teraz jakby było mi przykro, ale w środku jest inaczej! Ale obiecuję ci, że gdy przyjdzie chwila, w której będę musiała zabić Tatianę nawet nie mrugnę! Wyrwę jej serce jednym, stanowczym ruchem!
-Spokojnie. - Damien podszedł do mnie, złapał mnie za ramię i odciągnął od łóżka. - Ona nie miała na myśli nic złego. Weź głęboki wdech. - Wciągnęłam powietrze przez nos i wypuściłam przez usta. - Dobrze. Spokojnie. Zostawimy cię samą, abyś mogła pomyśleć. Dobranoc.
Kiedy wreszcie wyszli położyłam się do łóżka i zamknęłam oczy. Po chwili zasnęłam.

****

Rano ze snu wybudził mnie telefon. Podniosłam się na rękach i odebrałam.
-Spotkanie kryzysowe dziś o jedenastej. Obecność obowiązkowa.
-Ale o co chodzi?
-…
Połączenie zakończono. Odłożyłam telefon na miejsce i opadłam na poduszkę. Zamknęłam oczy, ale niestety sen nie chciał nadejść. Z rezygnacją wstałam z łóżka i sprawdziłam godzinę. Było dopiero wpół do dziesiątej. Ze snem za powiekach poczłapałam do łazienki. Wzięłam odświerzający prysznic i wróciłam do pokoju. Ubrałam się w mundurek i zeszłam do kuchni. Spotkałam tam kilka koleżanek, ale nie znalazłam Inez. Próbowałam się do niej dodzwonić. Jej telefon milczał. Pożywiłam się ludzką krwią i ruszyłam na spotkanie z dyrektorem. Kobieta z sekretariatu skierowała mnie do Wielkiej Biblioteki. Zdziwiłam się, bo spotkania zazwyczaj odbywały się w gabinecie.
Szłam drogą do biblioteki i zastanawiałam się, o co mu chodzi. To musiało być coś poważnego, skoro nie podano mi nawet szczegółów. Oczywiście martwiłam się również o Inez. Ona zawsze odbierała telefon, a tym razem nawet poczta głosowa się nie włączyła.
Nim się obejrzałam stałam przed wrotami biblioteki. Weszłam do środka i od razu odnotowałam dziwną rzecz. Zamiast zwyczajowej ciszy przywitały mnie podniesione głosy z Sali Konferencyjnej. Od razu skierowałam się w jej kierunku. Przy drzwiach siedziała sekretarka Nussa. Powstrzymywała mnie, kiedy chciałam wejść do środka. Powiedziała, że jeszcze nie mogę wejść. Kiedy zapytałam o powód, kobieta migała się od odpowiedzi. Dałam za wygraną, ale nie na długo. Siedziałam pokornie na krzesełku, dopóki nie usłyszałam podniesionego głosu Damiena. Zaraz po nim odezwała się Inez, a potem Sebastian. Nie mogąc czekać, podeszłam do drzwi, odepchnęłam sekretarkę na bok i weszłam do sali.
Wokół wielkiego stołu siedzieli dyrektor, trener, Damien, Inez, Seba i Blaze. Kiedy weszłam do sali, wszyscy spojrzeli na mnie. Zdziwienie i rezygnacja były jedynymi emocjami, jakie wyczytywałam z twarzy zebranych.
-Co tu się dzieje? – Najpierw spojrzałam na swojego chłopaka, a potem na dyra.
-Nic, w czym musisz teraz uczestniczyć. – Nuss patrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.
-Dlaczego by nie? – Blaze położył mi rękę na ramieniu, po czym poprowadził mnie do krzesła. – Myślę, że Łowczyni powinna tu być.
-Dowiem się o co chodzi? -  Usiadłam i popatrzyłam na przyjaciół. – Łowczyni?
-Zastanawialiśmy się nad opiekunem dla ciebie. – Damien miał dziwny wyraz twarzy.
-O czym ty mówisz? – Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Może wyjaśnię ci to na osobności Laylo. – Dyrektor wstał i przeszedł do innego pomieszczenia. Poszłam w jego ślady. Nuss usiadł przy małym stoliku i zaprosił mnie do niego. Zrobiłam jak prosił. – Widzisz Laylo, waszą czwórką opiekowaliśmy się w trójkę. Ty i Inez byłyście pilnowane przez Tatianę, ja miałem na uwadze Sebastiana, a Paul opiekował się Damienem. Niestety wyszło jak wyszło i zostałyście bez opieki. Ja postanowiłem zająć się dodatkowo Inez, ale w takim wypadku ty zostajesz sama.
-A trener nie może mnie wziąć pod opiekę?
-Paul obawia się, że nie podoła opiece nad dorastającą dziewczyną, która jest w stanie bez skrupułów zabić. A poza tym nie wiem, czy byłoby dobrze, gdybyś pracowała z Damienem. A szczególnie po tym, co stało się w Thorshavn.
-Czyli już pan wie… – Odwróciłam się  i zarumieniłam się.
-Wiem, ale teraz nie w tym rzecz. Chciałem najpierw zastanowić się nad tym bez ciebie i zapytać o zdanie twoich przyjaciół.
-Moich przyjaciół, ale co robi tutaj Blaze?
-Zgłosił się na stanowisko nauczyciela fizyki.
-Że co? – Zachłysnęłam się powietrzem.
-Nie miałem wyjścia. – Nuss wstał i z konsternacją spojrzał w okno. – Blaze chce przejąć nad tobą opiekę. Jest bardzo prawdopodobne, że będę musiał się zgodzić.
-Ale dlaczego?
-On jest wampirem, który żyje w świecie ludzi, a poza tym działa również w stowarzyszeniu wampirów twojego pokroju. Nie jestem zwolennikiem tego pomysłu, ale to chyba najlepsze rozwiązanie.
- Naprawdę pan myśli, że Blaze będzie dla mnie dobrym przykładem?
- Nie dowiemy się, dopóki nie sprawdzimy. – Dyrektor usiadł i spojrzał mi w oczy. – Liczę że zaakceptujesz go i przyjmiesz jego pomoc.
-Postaram się go nie zabić. – Warknęłam, patrząc na drzwi. – Za szybko…
Nuss lekko się uśmiechnął i wstał. Otworzył drzwi i wszedł do Sali Konferencyjnej. Poszłam w jego ślady. Zajęłam stare miejsce i wzięłam czynny udział w zebraniu.

Komentarze

  1. Ale to jest super, nie mogę się od tego oderwać :D
    Czekam na kolejną część ;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział X (cz.I)

Rozdział VI (cz. II)