Rozdział III (cz. I)



Zobaczyłam dziadka siedzącego na ławce w sadzie jabłkowym na jego farmie. Drzewa mieniły się kolorami jesieni, owoce błyszczały czerwienią w blasku zachodzącego słońca. Siwe włosy dziadka skryte były pod chustką, a na jego ramionach zarzuconą miał starą, wytartą koszula, która dawniej zachwycała pięknym granatem. Bystre, aczkolwiek wyblakłe już czerwone oczy wpatrywały się w punkt na horyzoncie.
Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam nasz stary dom na obrzeżach Oklahomy. Jednak to wspomnienie nie było trwałe. Po kilku sekundach straciłam z oczu czerwone dachówki i biel desek. Powróciłam wzrokiem na dziadka. Był bardzo niespokojny. Podeszłam do niego, a on wstał i mocno mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Po krótkiej chwili dziadek odsunął się ode mnie i spojrzał na mnie z gniewem. To spojrzenie zbiło mnie to z tropu. Chciałam zapytać o co chodzi, ale dziadek mnie wyprzedził.
-Laylo nie baw się w rzeczy, których nie rozumiesz. – Głos staruszka był donośny i rozchodził się echem wokół mnie.
-Nie wiem, o czym ty mówisz dziadku. – Pokręciłam głową i wzruszyłam ramionami.
-Mówię o Radzie Bezpieczeństwa! Nie zaczynaj z nimi zabawy! – Dziadek zaczął gwałtownie gestykulować. – To naprawdę niebezpieczne! Przez ich głupie zasady zginęło już wiele wampirów! Nie chcę abyś i ty źle skończyła!
-Dziadku nie przejmuj się, wiem co robię. – Mimo gniewu staruszka mówiłam spokojnie i pewnie. -  Będę na siebie uważać. A po za tym mam pewne „talenty”, które mi pomogą.
-Jakie „talenty”?! Dziecko, czy ty wiesz z czym igrasz?! – Dziadek Steve zaczął krążyć wokół ławki i pocierać niespokojnie skroń. – Nie wiesz nawet jak niebezpieczny może być ten twój „talent”!
-Ale ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę. – Delikatnie uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. -  Wiem z czym się to wiąże.
-Tak naprawdę to nic nie wiesz. – Machnął ręką i zmarszczył brwi. - Umiejętności ci przypisane wcale nie są bezpieczne.
-O czym ty mówisz dziadku? – Znów wzruszyłam ramionami i na chwilę się zamyśliłam. - Tak, bronie są niebezpieczne, ale po długich treningach i szkoleniach one staja się naprawdę pomocne.
-Laylo, to wcale nie są pomocne umiejętności. – Staruszek Steve zrobił zbolałą minę i usiadł na ławce. - To wyrok śmierci na wiele stworzeń.
-Nie przesadzasz dziadku? – Podeszłam do niego i usiadłam obok krewnego.
-Nie. I nie życzę sobie, żebyś szła do Rady Bezpieczeństwa. – Dziadek spojrzał na mnie i głęboko westchnął. Na chwilę zamknął oczy, a potem pokręcił głową. – Ale ty i tak zrobisz po swojemu. Więc pozwól, że cię ostrzegę. Pamiętaj, żebyś nigdy nie ważyła się żałować tej jednej podjętej decyzji. Wbrew pozorom wampirzy świat jest całkiem inny niż ci się wydaje. Prawda, którą odkryjesz bardzo cię przytłoczy.
Dziadek uśmiechnął się smutno i zniknął. Sen się skończył, a ja obudziłam się. Wstałam i podeszłam do okna, otworzyłam je i wzięłam głęboki wdech. Zastanawiałam się dlaczego śnił mi się właśnie dziadek i co on wiedział o RB. Podobno miało to być ściśle tajne. Możliwe, że dziadek miał w przeszłości jakieś powiązania z Radą Bezpieczeństwa, ale to mało prawdopodobne. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Inną zastanawiającą rzeczą była ogromna złość dziadka. Nie przypominam sobie aby kiedykolwiek krzyczał. Dziadek Steve był spokojnym człowiekiem. Zawsze opanowany i rozważny, a w moim śnie wydawała się bardzo zły. Zmartwiło mnie to.
Odeszłam do okna i przypomniałam sobie, że od wczorajszego wieczoru moje ciało zdobi dziwny znak. Podniosłam lewą rękę do góry, aby upewnić się czy nic mi się nie przyśniło. Niestety nie. Dziwny kształt, który gdzieś już widziałam, ale nie pamiętałam gdzie, zdobił moje ciało. Przypomniała mi się również ta wampirzyca, którą znalazłam poprzedniego. Pamiętam, że trzymałam jej gardło w zaciśniętej dłoni i to, że nie wiem czy lub co jej zrobiłam. Na samą myśl, że mogłabym być zdolna do… Do tego jeszcze ubrania poplamione krwią. Nie mogłam oddać ich do pralni. Praczki od razu zgłosiłyby całą sprawę do dyrektora. Nie mogłam pozwolić sobie na rozpowszechnienie tego incydentu. Postanowiłam, więc że sama je wypiorę podczas wieczornego prysznica.
Spojrzałam na zegarek. Było dziesięć po szóstej. Westchnęłam i zaczęłam się szykować do pójścia do łazienki. Wzięłam świeże ubrania, kosmetyczkę i wyszłam z pokoju. Powłócząc nogami, skierowałam się do łazienki. Kiedy doszłam na miejsce spotkałam Inez. Jej widok bardzo mnie zdziwił. Zazwyczaj to ja ją budzę, a ona teraz stała w ręczniku i ociekała wodą.
-Hej Inez. – Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do przyjaciółki. - Co ty tu robisz?
-Hej złotko. – Inez na mnie spojrzała, a pod jej pięknymi oczami widać było ciemniejsze cienie, które były oznakami zmęczenia. - Powiedzmy, że nie mogłam spać. A ty?
-Ja też. – Przeciągnąłem się i przetarłam oczy. - Śnił mi się dziadek.
-Serio? I co? – Oczy dziewczyny ożywiły się na wzmiankę o moim dziadku. Oboje bardzo się lubili.
-Ostrzegał mnie przed RB. – Przewróciłam oczami i westchnęłam.
-Dziwne. Mi śniła się ciotka Cyntia i mówiła mi, że mam wstąpić do RB bo to będzie dla mnie dobre. – Inez ostatnie słowo ujęła w cudzysłów. Również przewróciła oczami. -  Zastanawiam się, co prawda czy powinnam jej słuchać. Znasz ją. Ona jest troszkę stuknięta.
-No tak. – Stanęłam przodem do lustra. – Więc co zrobisz? Wstąpisz czy nie?
-Nie wiem. Zobaczę co postanowi Damien. – Przyjaciółka wzruszyła ramionami i spojrzała w lustro. - Jeśli się zgo…
-Przerwę ci, ale Damien już się zgodził. – Odszukałam wzrok Inez i spojrzałam w jej rubinowe oczy.
-Ooo no to chyba nie mam innego wyjścia jak zgodzić się, co nie? – Sarkastycznie uśmiechnęła się.
-Przecież nie musisz. – Powiedziałam to łagodnie, ale z nuta zadowolenia w głosie. - Nikt cię do niczego nie zmusza.
-Wiem, ale wczoraj wieczorem dużo o tym myślałam i postanowiłam zgodzić się. – Inez nie rozpoznała mojego samozadowolenia i odpowiedziała według własnego zdania.
-Naprawdę? – Starałam się ukryć entuzjazm, ale nic mi s tego nie wyszło. - Zrobisz to?
-Taaa. – Uśmiechnęła się i przewróciła oczami, widząc moją szeroko uśmiechniętą buzię.
-No to fajnie. – Wróciłam wzrokiem na swoje odbicie w lustrze. - Teraz musimy tylko iść do dyrektora i powiedzieć mu o tym, że jesteśmy gotowi wstąpić do RB.
-Ok, ale najpierw zadzwońmy po chłopaków. – Inez zdjęła ręcznik z głowy i potrząsnęła swoimi białymi włosami, a krople wody ochlapały moją twarz.
-No to chyba zrozumiałe. – Delikatnie pchnęłam przyjaciółkę i skrzywiłam się, ponieważ woda ściekała w dół mojej szyi. - A teraz cię przeproszę, ale chcę się wykąpać.
-Nie ma sprawy.
Inez odwróciła ode mnie wzrok i skupiła się na swoim odbiciu, a ja zaczęłam rozbierać się. Kiedy już zdjęłam piżamę, owinęłam się ręcznikiem. Miałam zamiar wejść pod prysznic, ale przypomniałam sobie, że chciałam pokazać Inez mój dziwny znak. Wychyliłam się z kabiny i zawołałam ją.
-Inez mogę cię o coś prosić?
-Pewnie. – Przyjaciółka podeszła do mnie. W ręku trzymała szczotkę. - O co chodzi?
-Podejdź tu. – Przywołałam ją bliżej gestem dłoni.
Podeszła do kabiny, w której stałam. Spojrzała na mnie z wyczekiwaniem.
-Chcę ci coś pokazać. – Zaczęłam zdejmować ręcznik.
-Co ty chcesz mi pokazywać? – Inez odwróciła wzrok.
-Oj nie martw się to nic złego. – Przewróciłam oczami i pokręciłam głową.
-Ok, pokazuj. – Przyjaciółka spojrzała na mnie z zaintrygowaniem i lekką obawą.
Wzięłam głęboki wdech i podniosłam lewą rękę do góry. Kiedy Inez zobaczyła mój znak zrobiła wielkie oczy.
-O. Mój. Boże. – Inez szeroko i głupio się uśmiechnęła. - Zrobiłaś sobie tatuaż? Kiedy?
-Zamknij się i posłuchaj. – Przyłożyłam dłoń do jej ust. - To nie jest żaden tatuaż.
-No to co to jest? – Mówiła niewyraźnie, ponieważ moje palce uniemożliwiały jej poruszanie ustami.
-Nie wiem dokładnie, ale już gdzieś widziałam ten znak. – Zabrałam dłoń i opuściłam rękę.
-Gdzie? – Inez uniosła brwi i zrobiła wyczekującą minę.
-No mówię przecież, że nie wiem. – Podrapałam się w głowę. - Myślałam, że może ty będzie go kojarzyć.
-Nie, jakoś tego nie kojarzę. - Inez patrzyła na mnie badawczo. - Może gdyby to było większe, ale przy takim skrawku to nic nie jestem w stanie wykombinować.
-Tylko, że to jest większe. Ten znak ciągnie się od mojego lewego ramienia, po moim boku, przez brzuch i kończąc na prawym udzie. – Dłonią zakreśliłam krąg wokół wskazanych części ciała.
-Pokaż mi to.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ Inez ściągnęła ze mnie ręcznik. Poczułam się bardzo głupio, stojąc przed nią w samej bieliźnie. To jednak jej nie obchodziło i lustrowała wzrokiem znak. Dotykała go palcami, dokładnie oglądała moje ciało ze wszystkich stron. Co chwilę jej wielkie czerwone oczy robiły się coraz większe. Po dwóch minutach oględzin Inez wyprostowała się i podała mi ręcznik. Owinęłam nim tułów i spojrzałam na przyjaciółkę. Jej wzrok był jakby nie obecny. Złapałam ją za ramię i potrząsnęłam nią lekko.
-Ej, Inez co jest?
-Czy ty wiesz co to za znak? – Dziewczyna zrobiła jeszcze większe oczy.
-Chyba już ci powiedziałam, że nie. – Potrząsnęłam głową. - Skądś go kojarzę, ale nie wiem skąd. A ty go znasz?
-Tak. – Inez powoli pokiwała głową. - Mówiliśmy o nim na historii u pani Spencer.
-Kiedy? – Zrobiłam zdziwioną minę i spojrzałam przyjaciółce w oczy – Jakoś sobie tego nie przypominam.
-Pamiętasz jak omawialiśmy najwybitniejszych malarzy z okresu średniowiecza?
-Pamiętam, ale co to ma do…
Nie dokończyłam bo zrozumiałam, że my naprawdę omawialiśmy ten znak. Był to obraz jednego z wampirzych malarzy - Johna M. Deega. Mało sławny artysta, który stworzył tylko jedno dzieło – „Emblemat krwi”. Pośmiertny sukces zatajony przed ludzką publicznością. Powszechnie mówiono, że Deeg sam nosił takie znamię, ale nigdy tego nie potwierdzono. Na historii powiedziano nam, że „Emblemat krwi” jest znakiem, który pojawia się w mniejszym lub w większym fragmencie u Dzikich. Mówiono, że to oznaka wynaturzenia i wygnania z rasy wampirów. Wierzyłam w to aż do tamtej chwili.

Komentarze

  1. Mam nadzieję, że rozdziały będą trochę dłuższe. :) Będę zaglądać częściej.
    A tymczasem zapraszam na mojego skromnego bloga, na którym dopiero pojawił się pierwszy rozdział!
    http://loveyou-forever-ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział X (cz.I)

Rozdział IX (cz. I)

Rozdział VI (cz. II)