Rozdział I (cz. III)

Nie dokończyłam, ponieważ Matt rzucił się na przyjaciela i powalił go na ziemię. Wydałam z siebie cichy krzyk. Mnie, Inez i Sebastiana zamurowało. Damien wyglądał na zaskoczonego i złego. Chciałam coś zrobić, ale nic by to nie pomogło. Z niepokojem patrzyłam jak Matt wymierza mocny cios w twarz Damiena.

–Jeśli myślisz, że dam się oczerniać komuś takiemu jak ty, to się grubo mylisz. – Zamachnął się i ponownie wymierzył cios w twarz. – Jak tylko z tobą skończę to nie będziesz mógł nic powiedzieć, rozumiesz? Nawet słówka. Jesteś dla mnie nikim.
–Grubo... się... mylisz... mój... przyjacielu.
Cedzącą te słowa, plunął krwią w twarz Matta. Chłopak, zaciskając jedną dłoń na szyi przyjaciela, drugą wytarł twarz. Damien skorzystał z chwilowej nieuwagi przyjaciela i wymierzył cios w jego klatkę piersiową.  Zachwiał się i upadł na plecy, a Damien z całej siły uderzył go w twarz. Byłam tym przerażona. Nie myśląc długo, tylko podbiegłam do chłopaków i złapałam Damiena za ramię.
–Dość. Damien już dość. Nie stawaj się taki on. – Palcem wskazałam Matta. – Zostaw go.
Mówiłam do niego spokojnie, ale stanowczo. Popatrzył na mnie zdziwiony, ale opuścił rękę i podniósł się z podłogi. Złapałam go i pociągnęłam w stronę wyjścia. Ruchem głowy przywołałam do siebie Inez i Sebastiana. Posłusznie podeszli do mnie i we czwórkę opuściliśmy siłownie. Przed salą treningową zebrała się spora grupka uczniów, a z daleka dostrzegłam biegnących w naszą stronę nauczycieli. Ani ja ani moi towarzysze nie odzywaliśmy się do siebie. Szybkim krokiem szliśmy w kierunku nadbiegających nauczycieli. Kiedy w końcu się spotkaliśmy posypały się standardowe pytania. Co się stało?, o co poszło?, kto zaczął? i tak dalej, ale żadne z nas nie było skore do rozmowy. Nauczyciele dostrzegli, że nic z nas nie wyciągną i dali sobie spokój. Zamiast zbędnej gadki zaprowadzili nas do szpitala. Na miejscu dwie pielęgniarki zabrały Damiena i Sebastiana do przychodni , a ja i Inez zostałyśmy w poczekalni razem z nauczycielami. Postanowiłam, że nie będę z nimi siedzieć i dłużej czekać na wyjaśnienia.
–Czy możemy iść do łazienki? – Zapytałam mojego trenera o pozwolenie, ale nie patrzyłam na niego.
–Oczywiście.
Wstałam i pociągnęłam za sobą Inez. Przeszłyśmy w milczeniu przez korytarz i weszłyśmy do łazienki. Upewniłam się, że nikt nas nie podsłuchuje.
–Czy mogłabyś mi wyjaśnić co się tam do jasnej cholery stało? – Założyłam ręce na piersi.
–To dość trudne i kłopotliwe, ale powiem ci wszystko. I tak prędzej czy później byś się o tym dowiedziała. A lepiej, jeśli usłyszysz to ode mnie niż od ludzi ze szkoły.
–No to słucham.
–Najlepiej jak zacznę od początku. – Inez wzięła głęboki wdech i oparła się o ścianę. – Wszystko się zaczęło kiedy razem z Sebastianem poszliśmy na nasz trening. Szliśmy razem do sali, ale musieliśmy się rozstać. Ja poszłam do swojej szatni, a on do swojej. Nie zdążyłam nawet zdjąć butów, gdy usłyszałam czyjś głośny śmiech i jeszcze głośniejszy krzyk. Myślałam, że może znowu chłopaki się przekomarzają, ale z ciekawości wyjrzałam z szatni. – Inez wzruszyła ramionami. – Zobaczyła, że przy drzwiach Sali B gromadzi się niezły tłumek. Podeszłam tam i przecisnęłam się do drzwi. Kiedy już stanęłam we wnętrzu siłowni to mnie zamurowało. Po środku sali stali Sebastian i Matt. Nie wiedziałam co się stało, ale Pan Boski śmiał się w niebogłosy, a Seba coś głośno wykrzykiwał. Wszystko to zlało się w jedną, wielką kakofonię dźwięków. Chciałam się odezwać, ale nim się obejrzałam, Sebastian rzucił się z pięściami na Matta. Ten nie czekał na uderzenie tylko się uchylił i pchnął Sebastiana na ścianę. – Przyjaciółka lekko pchnęła powietrze, demonstrując mi całe zajście. – Seba uderzył w drabinki i upadł na kolana. Chciałam do niego podbiec, ale Matt mnie uprzedził. Złapał go za marynarkę i podniósł do góry. Sebastian zachwiał się, ale stanął na nogi. Niestety zanim cokolwiek zrobił, Boski uderzył go pięścią w nos. Sebastian na powrót upadł, ale za nim Matt zdążył wymierzyć kolejny cios ktoś go złapał za ramię. To był Damien. Mówił coś do niego. Matt popatrzył na niego i zatrzymał swoją pięść. Wtedy ja rzuciłam się do Sebastiana. Pomogłam mu wstać i odprowadziłam go na drugi koniec sali. Matt i Damien o czymś po cichu gadali, a ja skorzystałam z okazji i zadzwoniłam po ciebie.
–Ale czemu po mnie? – Przerwałam jej na chwilę. – Co ja miałam z tym wspólnego?
–Dasz mi dokończyć? – Kiwnęłam głową na znak zgody. – Dobrze. Schowałam telefon i pochyliłam się nad Sebastianem i spytałam o co poszło. I on wtedy mi powiedział co gadał o tobie Matt. I szczerze mówiąc ja zareagowałabym identycznie. Nie wiele myśląc zaczęłam drzeć się na Matta. – Inez bezradnie rozłożyła ręce i wzruszyła ramionami. – A ten koleś tylko popatrzył na mnie z rozbawieniem w oczach. To wkurzyło mnie jeszcze bardziej i zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. I nie dość, że ja darłam się na cały głos to jeszcze swoje trzy grosze wtrącił Damien. Najpierw mówił spokojnie, ale jak kazałam mu się zamknąć to jego tez poniosło. I krzyczeliśmy tak na siebie dopóki ty nam nie przerwałaś. A resztę historii już znasz.
In skończyła mówić. Przetwarzałam jej słowa w głowie i dotarło do mnie, że to rzeczywiście ja byłam przyczyną tych wydarzeń. Po jej opowieści miałam mętlik w głowie. Mimo iż opowiedziała mi całą historię to nadal wielu rzeczy nie rozumiałam. A najbardziej mnie zastanawiało, co takiego mógł o mnie powiedzieć Matt. Miałam zamiar dowiedzieć się tego prosto ze źródła. Chciałam żeby to właśnie on mi powiedział wszystko prosto w oczy. Miałam nadzieję spotkać go w przychodni. Nic już nie mówiąc, wyszłam z łazienki. Skierowałam się z powrotem do poczekalni. Na krzesłach nadal siedzieli nauczyciele, ale pomiędzy nimi był Sebastian. Zobaczył mnie i chciał do mnie podejść, ale ruchem głowy mu zabroniłam.
–W której sali on jest? – Spojrzałam wyczekująco na mojego trenera.
–Ale kto? – Nauczyciel nie wiedział o kim mówię.
–Chcę wiedzieć gdzie jest Matt Davis.
–Właśnie przyprowadził go trener Smith. – Nauczyciel spojrzał na drzwi przed sobą. – Jest w sali 3, ale nie wolno...
Nie słuchałam więcej nauczyciela, bo dostałam już interesującą mnie odpowiedź. Skierowałam się więc do sali 3. Nie pukając, weszłam do środka. Matt siedział na kozetce a pielęgniarka przemywała mu nos wodą. Oboje spojrzeli na mnie. Pielęgniarka z oburzeniem a Matt z zaskoczeniem.
–Przepraszam, ale nie możesz tu teraz być. Muszę cię wyprosić. – Pielęgniarka wstała i wskazała mi ręką drzwi. Jednak nie miałam zamiaru wyjść. Kiedy pielęgniarka się o tym przekonała zostawiła nas samych, a wychodząc rzuciła przez ramię. – Masz pięć minut.
–Chcę wiedzieć co o mnie mówiłeś. – Spojrzałam na Matta
–Może pogadamy o tym trochę później, złotko. – Uśmiechnął się do mnie.
–Nie później tylko teraz. – Podeszłam do chłopaka i skrzyżowałam ręce na piersi. – I ja nie proszę, ja żądam odpowiedzi.
–Kochanie nie warto o tym mówić. – Pokręcił głowa, a jego uśmiech nie znikał.
–Zamknij się i przez chwilę posłuchaj. – Krzyknęłam na niego z ostrzeżeniem. Wyglądał na zaskoczonego. – Słuchaj no, jeśli zaraz nie powiesz mi co o mnie mówiłeś, to postaram się, że pożałujesz.
–I co mi zrobisz? Poszczujesz mnie swoim przyjacielem, złotko? – Matt popatrzył się na mnie z politowaniem.
–O nie. Mam zdecydowanie lepszy pomysł. – Uśmiechnęłam się złowrogo i spojrzałam w oczy chłopaka. – Co powiesz na napaść i molestowanie?
–Nie zrobiłabyś tego. – Matt pokręcił głową. – Nie masz dowodów.
–A ty nie masz alibi. A jeśli ja poszłabym zalana łzami do szanownego dyrektora Nussa i opowiedziała mu jak się na mnie rzuciłeś i zacząłeś obmacywać i to w środku lasu, bez żadnych świadków, to myślisz, że co by na to powiedział? – Zrobiłam minę skrzywdzonego dziecka, a potem szyderczo się uśmiechnęłam. – Możesz mi wierzyć lub nie, ale dyrcio nie prowadziłby w tej sprawie śledztwa. Od razu trafiłbyś do sądu oskarżony o molestowanie. I jak ci się podoba takie rozwiązanie problemu? Mnie bardzo.
Patrzyłam na chłopaka i ucieszyłam się, gdy jego twarz szybko zmieniła wyraz. Ten jego arogancki uśmieszek znikł z jego ust, a zamiast tego, pojawił się strach.
–Nie jesteś aż taką suką, prawda? – Zmrużył oczy.
–Sprawdź mnie. – Spojrzałam na niego wyzywająco.
–Ok. Jeśli ci powiem co mówiłem, to nic nie zrobisz?
–Ok, nic nie powiem, ale radzę mówić prawdę, bo za kłamstwo słono zapłacisz.
–Dobra powiem ci prawdę. – Matt przewrócił oczami i zrobił gest obietnicy. – Obiecuję.
–No to śmiało, nie krępuj się. – Machnęłam ręka w kierunku Matta. – Mów.
–Po naszej pogawędce w lasku poszedłem na trening. Na siłce spotkałem kilku kumpli i trochę się przechwalałem. No i ten twój koleżka wszystko usłyszał, coś źle zrozumiał i się na mnie rzucił.
–Oj chyba mnie okłamujesz. – Położyłam dłonie na biodrach. –  Ciekawa jestem czy pan dyrektor jest teraz wolny, jak sądzisz? Może do niego zadzwonię? – Wyjęłam telefon i wybrał m numer do Dziekanatu, ale Matt powstrzymał mnie przed wciśnięciem „zadzwoń”.
–No dobra, sama tego chcesz. Powiedziałem coś w stylu: "Gadałem przed chwilą z niezłą dupą. O ile się nie mylę to była Layla. Młodsza i strasznie gorąca. Chwilę gadaliśmy, a ona wyglądała na napaloną więc się nią zająłem. Dupeczka pierwsza klasa, mówię wam chłopaki, musicie jej spróbować." Teraz zadowolona?
Kiedy skończył, myślałam że się przesłyszałam. W tamtej chwili miałam ochotę w coś mocno przywalić. Na nieszczęście Matta był jedynym celem pokoju. Podeszłam do niego bliżej i uderzyłam go w brzuch całą swoją siłą. Skulił się i zaczął kaszleć. To musiało zaalarmować pielęgniarkę bo wpadła do gabinetu i podbiegła do kozetki.
–Co się stało Matt?
–Nic. – Chłopak pluł pod swoje nogi.
–Jak to nic? Mów mi zaraz co się stało.
–Już mówiłem, że nic. – Spojrzał na pielęgniarkę oczyma szczeniaka. – Po prostu rozbolał mnie brzuch.
Piguła westchnęła i podeszła do szafki z lekami. Ja nachyliłam się do ucha Matta.
–Jesteś zwykłym gburem i prostakiem. Aczkolwiek wiedz, że ci wybaczam. Ale pamiętaj – nigdy o tym nie zapomnę. – Pocałowałam go w policzek. – Do zobaczenia, złotko.
Rzuciłam mu nienawistne spojrzenie i wyszłam z gabinetu. Na zewnątrz czekali nauczyciele, Inez, Sebastian i Damien. Nie zważając na nich wyszłam ze szpitala. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. Nie chciałam z nikim rozmawiać więc puściłam się biegiem i skierowałam w stronę Wielkiego Ogrodu. Wbiegłam na pierwszą napotkaną ścieżkę i chwilę nią podążałam, ale byłam na niej zbyt widoczna, więc zapuściłam się z zagajnik. Zwolniłam kroku i w końcu się zatrzymałam. Byłam tak zła, że ze złości mogłabym płakać i śmiać się. Byłam zmęczona tym wszystkim. Usiadłam pod drzewem i oparłam głowę o jego pień. W tamtej chwili chciałam o wszystkim zapomnieć. Chciałam móc cofnąć czas i nie dopuścić do zaistniałych sytuacji. Zamknęłam oczy i przełknęłam łzy, które same cisnęły mi się do oczu.
Siedziałam sama w zagajniku przez bite cztery godziny. Nagle do moich uszu doszedł dźwięk stłumionych kroków. Wyprostowałam się, starając się nie wydać żadnego dźwięku. Wsłuchiwałam się przez chwilę w kroki, dopóki nie ucichły. Wypuściłam ze świstem powietrze i na powrót oparłam się o drzewo. To był błąd.
Byłam przekonana, że jeśli kroki ucichły, to znaczy że osoba je wydająca sobie poszła. Na moje nieszczęście ten kto spacerował po lasku usłyszał mnie i zawrócił. Teraz już wiedziałam, że udawanie że mnie tam nie ma jest bez sensu. Podniosłam się z ziemi i ruszyłam biegiem przed siebie. Osoba która mnie usłyszała też zaczęła biec. Nie oglądając się za siebie zniknęłam w gęstwinie drzew. Przebiegłam jakieś pięćdziesiąt metrów i zawróciłam. Chciałam tym zmylić śledzącą mnie osobę. Niestety mój prześladowca nie dał się przechytrzyć. I zamiast na ścieżkę wpadłam na…
Damiena. Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem, a on nic nie powiedział tylko mocno przytulił mnie do siebie. I właśnie ten gest przelał czarę. Wybuchłam rzewnym płaczem. Wtuliłam się w jego koszulę i płakałam. Chłopak nic nie mówił, tylko lekko mną kołysał. Staliśmy tak wtuleni w siebie chyba z pół godziny. W końcu mój organizm przestał produkować łzy, a ze zmęczenia osunęłam się na ziemię. Damien w porę mnie złapał i wziął na ręce. Oparłam głowę o jego pierś i zasnęłam. Czułam tylko lekki podmuch wiatru i delikatne kołysanie podczas marszu.
Obudziłam się już w swoim pokoju. Leżałam na łóżku i byłam przykryta kołdrą. Spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta wieczorem. Podniosłam się i zobaczyłam, że nadal byłam w ubraniach. Przetarłam oczy, ziewnęłam i przeciągnęłam się. O tej godzinie nie miałam większych szans na skorzystanie z łazienki. Postanowiłam, że dziś odpuszczę sobie kąpiel, tylko pójdę umyć twarz i zęby. Wzięłam ze sobą piżamę i kosmetyczkę. Kiedy podeszłam do drzwi zobaczyłam, że jest na nich przyczepiona jakaś kartka. Zerwałam ją i obejrzałam. Na pierwszej stronie było napisane "Do Layli. Damien.". Postanowiłam przeczytać list po powrocie z łazienki. Położyłam kartkę na biurku i wyszłam z pokoju. Weszłam do łazienki i podeszłam do lustra. Spojrzałam w nie i się przestraszyłam. W lustrze zobaczyłam co prawda siebie, ale wyglądałam strasznie. Moje srebrzyste, długie włosy były splątane, a gdzieniegdzie wczepiły się liście i gałązki z ogrodu, rozmazany tusz, plamy po fluidzie, które tylko po części zakrywały moją jasną cerę. Wyjęłam z kosmetyczki płyn do demakijażu i płatki kosmetyczne. Zmyłam resztki makijażu, przemyłam twarz wodą i mydłem. Później umyłam zęby, rozczesałam włosy i przebrałam się w piżamę.
Po wieczornej toalecie wróciłam do pokoju. Ubrania odłożyłam do szafy, a kosmetyczkę położyłam na biurku. Miałam się już kłaść, ale przypomniałam sobie o liście Damiena. Wzięłam złożoną kartkę z biurka i usiadłam na łóżku. Wślizgnęłam się pod kołdrę i oparłam o ścianę. Rozłożyłam papier i zobaczyłam długi list napisany równym pismem. Zaczęłam czytać.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział X (cz.I)

Rozdział IX (cz. I)

Rozdział VI (cz. II)