Rozdział IX (cz. III)
~Jak w każdej książce muszą pojawić się kłopoty, tak i w tej mamy takowe. Co stanie się kiedy Łowczyni dojdzie do głosu? Kto zginie, a komu uda się wywinąć z tarapatów?~
W
przypływie gniewu zacisnęłam pięść na pręcie. Metal skruszył się, a w ręku
pozostał mi jedynie proszek. Spojrzałam na powstałą dziurę, a potem na Damiena.
Miał tak zszokowaną minę,
że parsknęłam śmiechem. Zastanowiło mnie, co Layla w
nim widzi. Ani to przystojne nie było, ani jakoś specjalnie uzdolnione. O gustach
się nie rozmawia, no ale pomimo wszystko muszę go oglądać. Już z dwojga złego
wolałabym tego całego Blaze’a.
Odeszłam
od krat dwa kroki i kopnęłam w zamek. Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się.
Wyszłam z celi i podeszłam do ukochanego Layli z zamiarem uwolnienia go. Nic
nie zdążyłam zrobić, bo za wielkimi drzwiami na końcu korytarza usłyszałam
kroki. Stanęłam obok nich i czekałam, aż się otworzą. Po chwili do sali wbiegły
trzy rosłe wampiry. Dwójka podbiegła do mojej celi, a trzeci cofnął się pod
drzwi. Wampiry wyrzucały z siebie wiele słów w bardzo krótkim czasie i dziwnym
języku. Brzmiało to tak niewyraźnie, że nawet z moim czułym słuchem nie umiałam
powiedzieć o czym mowa. Musiałam też coś zrobić…
Najciszej
jak potrafiłam i mogłam będąc głodną podeszłam do mężczyzny przy drzwiach i
uderzyłam go w tył głowy. Zachwiał się i miał już upaść, ale w porę go złapałam
i położyłam na ziemi. Byłam przekonana, że działam po cichu. Niestety przeliczyłam
się i zwróciłam na siebie uwagę pozostałej dwójki. Jeden z nich wybiegł z celi
i podbiegł do mnie, po czym nisko mi się skłonił. Poczułam zdezorientowanie i
zaskoczenie. Wampir nie ruszając się krzyknął czyjeś imię i podszedł do mnie
drugi facet, który również mi się skłonił. Patrzyłam na nich jak na wariatów.
-Przepraszamy
za zwłokę Łowczyni. Jestem Emilio Torrez, kapitan II Brygady Strażników Królewskich
w Krasnodarze. – Wampir patrzył na mnie niemal z uwielbieniem. – Czy wszystko w
porządku?
-A jak
ci się wydaje? – Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzał na strażnika chłodnym
wzrokiem. – Budzę się w zamkniętej celi, ze strasznym bólem głowy. A na domiar
jestem bardzo głodna. Czy to ci wygląda na „wszystko w porządku”?
-Przepraszam.
– Wampir znów się skłonił. – Jako strażnicy mieliśmy przetransportować to tego
miejsca Czworo Wybranych. Niestety państwo nie do końca się z tym zgadzali,
więc zmuszeni byliśmy do użycia siły. Proszę nam wybaczyć.
-Nieważne.
– Opuściłam ręce i złagodniałam. – Dowiem się dlaczego tu jesteśmy?
-Oczywiście.
– Wymownie spojrzałam na celę Damiena i Torrez kazał go uwolnić. – Czy teraz możemy?
Skinęłam
głową i kapitan prowadził mnie długimi schodami na powierzchnię. Kiedy wreszcie
się wydostaliśmy, jeden ze strażników podał mi ciemny płaszcz, który miał
chronić mnie, czy też ciało Layli, przed słońcem. Potem zaprowadzono nas do
dużego, białego budynku. Jak się okazało była to główna baza wojsk
krasnodarskich. Wprowadzono nas na najwyższe piętro do pomieszczenia pełnego
monitorów i map. Razem z Damienem czekaliśmy, aż ktoś się w końcu nami zajmie.
Po chwili do sali weszła Inez, a za nią szedł Sebastian. Oboje nadal byli w
piżamach i wyglądali na równie zdezorientowanych jak ja czy Damien. Dziewczyna
rzuciła mi się na szyję i zadawała całą masę pytań. Niestety nie dane mi było na
nie odpowiadać, ponieważ do sali weszli członkowie RB oraz parunastu strażników.
Dyrcio, trener i Staruszek zasiedli za stołem, a pozostałe wampiry stanęły
dookoła. Inez i Sebastian zostali poproszeni o zajęcie miejsc i głos zabrał
dyrektor.
-Witajcie
w główniej bazie wojska królewskiego. Przepraszam was za pewne niedogodności,
ale to wy postawiliście nas w takiej sytuacji.
-Że co
proszę? – Spojrzałam na dyrektora zawistnym spojrzeniem. – Co ma znaczyć „wy”?
-Gdybyście
nie zareagowali tak źle na strażników, nie musieliby oni używać siły. – Nuss
nie ugiął się i musiałam się wycofać. – Dzięki waszej czwórce, pięciu
strażników leży w szpitali, dwaj nadal są nieprzytomni, a jeden stracił pamięć.
Dodam, że to głównie zasługa Layli.
-A może
mi pan powiedzieć dlaczego tego nie pamiętam? – Zamknęłam oczy i starłam się
przywrócić wspomnienia Layli. – Nie pamiętam niczego, co zdarzyło się po moim
powrocie do pokoju. Dlaczego?
-Nie
wiem. Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić. Możliwe, że chwilową utratę pamięci
mogła spowodować twoja zmiana w Łowczynię. Z relacji strażników wynika, że
zatraciłaś się w żądzy krwi.
-Uuuu…
- Zmarszczyłam brwi i spuściłam wzrok. – Powinnam przeprosić za uszkodzenie
strażników?
-Wypadałoby.
Przez
następne kilka tygodni nie mogłam otrząsnąć się z szoku. Zastanawiałam się,
często na głos, jakim cudem w ogóle przeszło mi to przez gardło.
-Jest
mi bardzo przykro za spowodowanie strat w straży. – Wstałam i od niechcenia ukorzyłam
się przed kapitanem. – Przepraszam. – Torrez kiwnął głową, ale się nie odezwał.
-Dobrze
przejdźmy do sedna. – Nuss pochylił się do przodu, skrzyżował palce i oparł na
nich głowę. – Jak wiecie Tatiana Dymitrow dwie noce temu stała się Ostateczną.
Strażnicy próbowali coś z niej wyciągnąć, ale nie powiedziała nawet słowa. I
właśnie dlatego tu jesteście. Przesłuchacie Tatianę i dowiecie się w jakich
okolicznościach stała się Ostateczną. Rozumiecie?
-Tak,
rozumiem, ale czy nie wystarczyłaby tylko obecność Seby? – Damien spojrzał na
dyrektora.
-Nie.
Aby wam się udało musicie pracować w zespole.
Bez dłuższych
wyjaśnień Nuss wstał i wyszedł z sali. Za nim podążyli trener i Blaze. Wraz z
przyjaciółmi Layli szłam za nauczycielami. Nagle moje ramię chwycił Torrez i
rozkazał iść za sobą. Szłam z nim przez długi korytarz, na którego końcu były
małe drzwiczki. Emilio otworzył je dla mnie i kazał mi wejść do pomieszczenia. Z
nieufnością zrobiłam jak kazał. Moja głupota zaprowadziła mnie prosto w
pułapkę.
Stałam
na środku małego, białego pokoju. W jego ścianach było wiele małych otworów, z
których trysnęła na mnie czerwona farba. Okazało się jednak, że byłam w
błędzie. W rzeczywistości farbą była zimna, lepka i wonna krew. Wampirza i
ludzka. Stałam w strumieniu krwi i układałam plan zamordowania Blaze’a. Doskonale
wiedziałam, że to jego sprawka. Mój umysł zaczął wariować od nadmiaru krwi, a
czara goryczy już dawno została przelana. Wprost kipiałam ze złości. Moje kły
wydłużyły się jeszcze bardziej niż po krwi Damiena. Czułam, że wszystko we mnie
zaczęło pracować na zwielokrotnionych obrotach. Wszystko we mnie wręcz wrzało.
Nagle
krew przestała na mnie tryskać. W zamian za nią potraktowano mnie specyficznie
pachnącym powietrzem. Krew zakrzepła, ale nie straciła swojego zapachu. W
jednej sekundzie stałam w małym pokoiku, a w drugiej patrzyłam na dyra.
Pierwszym ruchem jaki wykonałam było wyciągnięcie ręki w stronę jego szyi.
Powstrzymałam się jednak i spotkałam się z aprobatą Nussa. Dyrcio zaprowadził
mnie do innego pomieszczenia, w którym czekali na mnie przyjaciele Layli i…
Tatiana.
Kobieta
siedziała pod ścianą i patrzyła na wpółprzytomnym wzrokiem na rękę Inez, która
machała dłonią przed jej oczami. Damien siedział obok drzwi, a głowę miał
schowaną między nogami. Natomiast Sebuś stał za przyjaciółką i notował coś w
zeszycie. Cała czwórka zwróciła na mnie wzrok. Widać było, że ich uwagę zwrócił
mój zapach. Lecz pożądanie widać było tylko w oczach Tatiany. U reszty był
tylko szok. Nie zadawali żadnych pytań, ponieważ moje oczy wręcz strzelały
piorunami.
-Powiedziała
coś? – Przechyliłam głowę i spojrzałam na Tatianę.
-Umm…
oprócz syczenia i prychania nie wydawała z siebie żadnych dźwięków, a już o
słowach nie wspominając. – Seba tylko na chwilę na mnie spojrzał, a potem
szybko uciekł wzrokiem nad notes.
-Użyłeś
swojej specjalności. – Nie pytałam go, ale Sebastian i tak kiwnął głową. –
Dobrze więc. Przesłuchamy ją po mojemu.
Podeszłam
do Tatiany i podniosłam ją do góry za wyciągnięte ręce. Przyparłam je do
ściany.
-Inez.
– Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. – Postaraj się
przymurować Tatianę do ściany.
-Ale jak?
– Najbardziej inteligentna z inteligentnych podeszła do mnie i bezradnie
wzruszyła ramionami. – Ja nie…
-Posłuchaj
mnie. – Warknęłam na nią aż się skuliła. – Nie udawaj już. Wiem, że potrafisz
używać alchemii, więc nie drocz się ze mną i rób to co karzę!
Westchnęła
i spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem. Nie dałam jej się odprężyć.
Władczo uniosłam głowę i ponagliłam ją gestem. Wzięła głęboki oddech, potem
położyła dłonie obok rąk Tatiany i nagle rozbłysło bardzo jasne światło. Kiedy
zgasło, Tatiana była przymurowana do ściany. Widząc to uśmiechnęłam się i
odstąpiłam od niej o dwa kroki. Nozdrza kobiety szybko się rozchylały, a płuca
brały głębokie wdechy. Tatiana czuła krew, którą byłam spryskana i doprowadzało
do ją do szewskiej pasji.
-Głodna?
– Podeszłam do niej szepnęłam do ucha. – Twoje wnętrze musi płonąć z głodu. Mam
rację.
-Masz.
– Kobieta wiedziała, że nie pytałam a stwierdzałam fakt, ale mimo to
odpowiedziała. – Ty też jesteś głodna.
-Jaka
spostrzegawcza Ostateczna. – Delikatnie dotknęłam policzka wampirzycy i
złowieszczo się uśmiechnęłam. – Jeśli mi szybciutko powiesz to, co chcę
wiedzieć pójdę coś zjeść.
-…
-Ahhh…
- Westchnęłam i odwróciłam się do przyjaciół mojej Pani. – Wyjdźcie. – Krótki
rozkaz nie dawał im szans na dyskusję i po chwili opuścili pokój. Zwróciłam się
do Ostatecznej. – Robisz to po złości czy twoja przemiana zmieniła twój
charakter?
-…
-Milczysz.
– Złapałam kobietę za żuchwę i mocno ścisnęłam. – Powoli tracę cierpliwość. –
Warknęłam. – Gadaj jak się przemieniłaś?
-Chyba już
powiedziałam, że nie nic wam nie powiem. – Mój uchwyt utrudniał jej mowę, ale
ona nie rezygnowała.
-A może
chcesz dostać coś w zamian za informację? – Złagodniałam, ale nie puściłam.
-Nie
masz wiele do zaoferowania. – Błysk w oku kobiety powiedział mi, że kłamie. –
Spostrzegawcza. Jak zawsze. Wiesz czego chcę?
-Nie.
-Śmierci.
– Jej głos był stanowczy a w oczach nie widziałam kłamstwa. Jeżeli nie byłam w
błędzie, to coś wręcz błagało mnie o zamordowanie go.
-Nie
tak szybko. – Puściłam kobietę i odstąpiłam na bok. – Najpierw powiesz mi jak
się przemieniłaś.
-Nic ci
nie powiem. – Tatiana pokazała kły i gardłowo się zaśmiała. – Ale wśród twoich
znajomych jest jedna osoba, która wie co się stało.
-Kto?
-To…
-Zabij
ją.
Krótki
i treściwy rozkaz pochodzący z niewiadomego źródła. Tatiana na głos uśmiechnęła
się i puściła do mnie oczko. Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek i
westchnęłam. Udając żal, spuściłam wzrok i szepnęłam: „Layla przeprasza”.
Tatiana na pewno to usłyszała ponieważ uśmiechnęła się. Uderzyłam pięścią w
kajdany. Ostateczna stanęła na skruszonym betonie. Nie wyglądała nawet odrobinę
groźnie. Wyglądała żałośnie. Opadłe ramiona, podkrążone oczy i drżące ręce.
Prychnęłam i bez mrugnięcia zatopiłam rękę w jej klatce piersiowej. Zrobiłam to
eksperymentalnie. Kiedy raz poczuje się ostatnie uderzenie czyjegoś serca… Nie
da się wrócić do normalnego zabijania. Zacisnęłam pięść i szarpnęłam ręką, a
ciało kobiety upadło u mych stóp.
Wyszłam na korytarz i natknęłam się na resztę
Wybranych. Stali w grupce i cicho o czymś rozmawiali. Byłam zbyt pochłonięta
sobą, aby o tym myśleć. Spojrzałam na nich pustym wzrokiem. W ich oczach
widziałam współczucie i strach. Bardzo szybko zorientowałam się, co wywołało u
nich te skrajne emocje. W mojej dłoni nadal ściskałam serce Tatiany. Po chwili
podszedł do mnie dyrektor i poklepał po plecach. Odwróciłam się do niego i
spiorunowałam wzrokiem osobę, która za nim stała. Blaze…
W
mgnieniu oka podeszłam do niego i wcisnęłam mu serce Ostatecznej. Nuss złapał
mnie za nadgarstek i siłą zaciągnął do łazienki. Zostawił mnie samą z rozkazem
zmycia z siebie krwi. Po dłuższym zastanowieniu weszłam pod prysznic i
pozwoliłam, aby gorąca woda obmywała moje ciało. Wrzątek zmył ze mnie krew,
która zniknęła w odpływie. Kiedy wyszłam spod prysznica, ku mojemu zdziwieniu,
obok umywali leżał mój mundur. Ubrałam się i w pośpiechu opuściłam łazienkę,
zostawiając za sobą niemały bałagan. Stojąc przed wyjściem z budynku, poczułam,
że organizm Layli zaczyna wracać do normy. Wiedziałam jednak, że musi upłynąć
jeszcze wiele czasu, zanim zrzuci z siebie moją skórę.
W
tamtym czasie nie chciałam nikogo widzieć – Damiena, Inez, a już na pewno nie
Blaze’a i dyrektora. Bez namysłu wyszłam w objęcie jasnych promieni światła,
które paliły moją skórę. Czułam, jak cała płonę. Mój umysł wyblakł. Moje
uczucia odpłynęły w niebyt, a moje „ja” przestało walczyć. Wiedziałam, że moja
śmierć zrani przyjaciół Layli, ale miałam już dość tego wszystkiego. Chciałam
po prostu umrzeć.
Na
szczęście moje plany pokrzyżował Damien. Ściągnął mnie ze słońca i posadził pod
zimnym murem budynku. Poczułam, jak jego silne ramiona obejmują mnie, a moje
ciało odpręża się.
-Pewnie
chcesz ze mną pogadać. – Damien nie pytał, a stwierdzał oczywisty fakt.
-Masz
rację.
****
Wróciłam
do siebie. Przeklinałam Łowczynię. Rozmawialiśmy o wszystkim, co nas dręczyło i
niepokoiło. Po długim czasie przerwał nam dyrektor. Kazał nam iść za
strażnikiem do portu. Wsiedliśmy na łódź i wróciliśmy do Akademii. Na pierwszy
rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Ale tylko na pierwszy…
****
Do
rozpoczęcia szkoły zostały trzy dni, a uczniowie nie mogli swobodnie się do
tego przygotować, ponieważ po całym terenie Akademii kręciło się wielu
strażników więziennych. Od prawie tygodnia szukali ciała człowieka, którego
zamordowała Tatiana. Oczywiście ja i przyjaciele byliśmy w to zaangażowani i
musieliśmy pomagać. Przez te kilka długich dni przeszukaliśmy każdy skrawek
ziemi Akademii i dno morskie wokół niej. Niestety ciała nie znaleziono. Nawet
Layla w postaci Łowczyni nie potrafiła go wytropić, a była naszą ostatnią
nadzieją. Damien i Inez chcieli przeszukać najbliższe nabrzeża, ale strażnicy
stwierdzili, że to bez sensu, ponieważ ustalili, że w tamtym czasie nikt nie
opuszczał Akademii. Po odrzuceniu tej opcji, utknęliśmy w martwym punkcie.
Poszukiwania przerwano. Co prawda, na terenie Akademii pozostało kilku
strażników, ale mogliśmy już wrócić do swoich zajęć.
-Jednak
Tom się nie pojawił. – Layla poklepała mnie po ramieniu i współczująco się
uśmiechnęła. – Jestem pewna, że to, co go zatrzymało, musiało być ważne.
-Ważniejsze
ode mnie to na pewno. – Odwróciłem wzrok i spojrzałem w stronę doku. - Jak
wrócę do pokoju, to do niego zadzwonię i zapytam, co…
Moją
uwagę przykuł ciemny kształt leżący obok wejścia do doków. Przewidując
najgorszy z możliwych scenariuszy, pobiegłem w tamtym kierunku, a Layla była
tuż za mną. Niestety moje obawy się sprawdziły i znaleźliśmy martwego,
pozbawionego krwi człowieka. Spojrzałem wymownie na Laylę, a ona od razu
pobiegła w stronę Dziekanatu. Obejrzałem ciało i od razu zorientowałem się, że
coś jest nie tak.
Bez
wątpienia ofiara była mężczyzną. Jego nagie ciało było całkowicie wysuszone z
płynów ustrojowych, kończyny połamano, a kark został skręcony. Zasępiłem się
nad trupem i nie zauważyłem nadchodzących strażników. Bez pytania otoczyli
mężczyznę, a mnie i Layli kazali wrócić do dormitorium. Odwróciłem się na
pięcie i szybko oddaliłem.
Przez
całą drogę zastanawiała mnie nadzwyczajność zaistniałej sytuacji. Najbardziej
jednak trapiły mnie nagość i połamane kończyny mężczyzny. W głowie zrodziło mi
się pytanie: jakim cudem znalazł się po tak długim czasie? Mój umysł był
rozbiegany i nie mogłem skupić myśli. Nie wpadłem na żaden logiczny pomysł.
Z
rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.
-Słucham?
-Hej,
kochanie. – Delikatny głos Toma odezwał się w słuchawce. – Jesteś teraz zajęty?
-Wracam
właśnie do pokoju. A co? – Nie do końca panowałem nad emocjami i mój głos wydał
mi się bardzo zimny.
-Chciałbym
z tobą pogadać.
-O co
chodzi? – Mój zobojętniały głos rozbrzmiał w mojej głowie dziwnym echem.
-Chciałem
cię przeprosić. – Tom brzmiał dziwnie. – Przepraszam, że nie przyjechałem do
ciebie. Zatrzymały mnie ważne obowiązki.
-Były
tak ważne, że mnie zepchnąłeś na dalszy plan? – Opryskliwość rozbrzmiała w moim
głosie. – Nie ma sprawy, przecież to nic wielkiego.
-Rozumiem,
że jesteś zły, ale nie musisz być aż tak oschły. – Głos Toma zrobił się
bardziej wojowniczy. - Jest mi przykro, ale naprawdę nie
mogłem u ciebie być.
-Chyba
powiedziałem, że nic nie szkodzi. Nie musisz się o mnie martwić.
Nie
wysłuchując żadnych wymówek, rozłączyłem się i schowałem telefon. Wszedłem do
dormitorium i wsiadłem do windy. Myślami wróciłem do wysuszonego ciała
mężczyzny. Niestety nie mogłem zebrać myśli i to nie przez niewiedzę. W dużej
mierze przyczynił się do tego Tom. Gdyby nie zadzwonił, mógłbym dobrze się
skupić.
Niestety,
chcąc nie chcąc, cały czas o nim myślałem. Pomimo, iż wystawił mnie do wiatru,
nadal go kochałem, ale nie umiałem znaleźć dobrego sposobu na odstresowanie. Na
nieszczęście Toma, zadzwonił w najmniej odpowiednim momencie i cała moja
kumulowana złość spadła na niego oschłym gradem. Gdyby tak głębiej się
zastanowić, to mogłem lekko przesadzić. Nie oznaczało to jednak, że mój chłopak
był bez winy.
Ledwo
wszedłem do swojego pokoju, a mój telefon znów zadzwonił. W tym samym momencie
rozległo się pukanie. Odebrałem i jednocześnie otworzyłem drzwi. Z wrażenia
upuściłem telefon na podłogę. Przede mną stał Tom. Nie wiem skąd się wziął i co
robił przed moim pokojem, ale moje serce gwałtownie przyspieszyło. W jego
oczach widziałem łzy. Bez większego namysłu wciągnąłem Toma do pokoju i
zamknąłem drzwi. Cała moja wcześniejsza złość wyparowała, a jej miejsce zajęło
pożądanie. Rzuciłem się chłopakowi na szyję i przytuliłem się do niego.
Trzymałem go mocno i wcale nie chciałem puszczać. Tom przez chwilę był
osłupiały, ale w końcu oddał mój uścisk. Czułem się jakbym tonął w blasku jego
lazurowych oczu. Zrobiło się jeszcze goręcej gdy Tom mnie pocałował. Namiętnym
i długim pocałunkiem przypieczętowaliśmy naszą miłość.
Chwycił
mnie mocno w pasie i razem wylądowaliśmy na łóżku. Przez chwilę leżał nade mną
i obdarowywał mnie całego pocałunkami. Szybko jednak zamieniliśmy się i to ja
byłem na górze. Siedziałem na jego kolanach. Cały czas całując go, niezdarnie
zdejmowałem jego kurtkę, a on odpinał moją koszulę. W końcu udało nam się
wyswobodzić z ubrań. Całował mnie po szyi, a ja lekko wbijałem paznokcie w jego
plecy. Kiedy Tom pozbawił mnie spodni, zaczęło robić się coraz goręcej.
Przeszedł do bardziej intensywnych pieszczot, a ja zatapiałem się w rozkoszy.
Na początku czułem ból i dyskomfort, ale potem było tylko lepiej. Moje
paznokcie wbiły się mocno w skórę chłopka i zostawiły na jego plecach czerwone
szramy.
Po
upojnej nocy spędzonej z Tomem, obudziłem się w jego ramionach. Ten jeszcze
spał, więc się nie ruszałem. Wpatrywałem się w jego śpiącą twarz, a moje serce
powoli topniało. Niestety tą cudowną chwilę przerwało gwałtowne pukanie do
drzwi. Moje mięśnie się napięły, gdy usłyszałem głos Damiena. Wyrwałem się z
objęć Toma i zakładając szlafrok pobiegłem otworzyć drzwi.
-Mamy
awarię. – Ton głosu Damiena wskazywał na skrajne zdenerwowanie. – Masz dwie
minuty. Wdziewaj mundur i jazda.
-Ok.
Zaraz będę gotów.
Wróciłem
do pokoju i gorączkowo zacząłem się ubierać. W międzyczasie wyjaśniłem Tomowi,
że wychodzę i spotkamy się później. Kiedy już byłem gotowy wróciłem do Damiena
i razem pobiegliśmy do Dziekanatu. Spotkaliśmy tam Inez i Laylę w towarzystwie
trenera i Blaze’a. Potem pojawił się dyrektor. Nim zdążyliśmy cokolwiek
powiedzieć Nuss kazał nam skierować się do Doku. Czekało tam na nas około stu
strażników więziennych i jeszcze więcej wampirów ubranych w czerwone peleryny.
Wśród nich zobaczyłem Toma. Zdziwiło mnie to, ale nie miałem szans na zadawanie
pytań, ponieważ głos zabrał dowódca wojska.
-Nasi
zwiadowcy donieśli, że w stronę wyspy zmierza około czterdziestu łodzi. Na
każdej z nich jest po dziesięciu Ostatecznych! – Głos mężczyzny był podniosły i
twardy. – Nie wiemy dlaczego tu płyną, ale na pewno nie mają szlachetnych
celów. Wszyscy z was zostali tu wezwani aby bronić Akademii i wszystkich jej
uczniów!
Uwielbiam to czytać :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej to jest cudne <3