Rozdział IX (cz. III)



 ~Jak w każdej książce muszą pojawić się kłopoty, tak i w tej mamy takowe. Co stanie się kiedy Łowczyni dojdzie do głosu? Kto zginie, a komu uda się wywinąć z tarapatów?~



W przypływie gniewu zacisnęłam pięść na pręcie. Metal skruszył się, a w ręku pozostał mi jedynie proszek. Spojrzałam na powstałą dziurę, a potem na Damiena. Miał tak zszokowaną minę,
że parsknęłam śmiechem. Zastanowiło mnie, co Layla w nim widzi. Ani to przystojne nie było, ani jakoś specjalnie uzdolnione. O gustach się nie rozmawia, no ale pomimo wszystko muszę go oglądać. Już z dwojga złego wolałabym tego całego Blaze’a.
Odeszłam od krat dwa kroki i kopnęłam w zamek. Drzwi zaskrzypiały i otworzyły się. Wyszłam z celi i podeszłam do ukochanego Layli z zamiarem uwolnienia go. Nic nie zdążyłam zrobić, bo za wielkimi drzwiami na końcu korytarza usłyszałam kroki. Stanęłam obok nich i czekałam, aż się otworzą. Po chwili do sali wbiegły trzy rosłe wampiry. Dwójka podbiegła do mojej celi, a trzeci cofnął się pod drzwi. Wampiry wyrzucały z siebie wiele słów w bardzo krótkim czasie i dziwnym języku. Brzmiało to tak niewyraźnie, że nawet z moim czułym słuchem nie umiałam powiedzieć o czym mowa. Musiałam też coś zrobić…
Najciszej jak potrafiłam i mogłam będąc głodną podeszłam do mężczyzny przy drzwiach i uderzyłam go w tył głowy. Zachwiał się i miał już upaść, ale w porę go złapałam i położyłam na ziemi. Byłam przekonana, że działam po cichu. Niestety przeliczyłam się i zwróciłam na siebie uwagę pozostałej dwójki. Jeden z nich wybiegł z celi i podbiegł do mnie, po czym nisko mi się skłonił. Poczułam zdezorientowanie i zaskoczenie. Wampir nie ruszając się krzyknął czyjeś imię i podszedł do mnie drugi facet, który również mi się skłonił. Patrzyłam na nich jak na wariatów.
-Przepraszamy za zwłokę Łowczyni. Jestem Emilio Torrez, kapitan II Brygady Strażników Królewskich w Krasnodarze. – Wampir patrzył na mnie niemal z uwielbieniem. – Czy wszystko w porządku?
-A jak ci się wydaje? – Skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzał na strażnika chłodnym wzrokiem. – Budzę się w zamkniętej celi, ze strasznym bólem głowy. A na domiar jestem bardzo głodna. Czy to ci wygląda na „wszystko w porządku”?
-Przepraszam. – Wampir znów się skłonił. – Jako strażnicy mieliśmy przetransportować to tego miejsca Czworo Wybranych. Niestety państwo nie do końca się z tym zgadzali, więc zmuszeni byliśmy do użycia siły. Proszę nam wybaczyć.
-Nieważne. – Opuściłam ręce i złagodniałam. – Dowiem się dlaczego tu jesteśmy?
-Oczywiście. – Wymownie spojrzałam na celę Damiena i Torrez kazał go uwolnić. – Czy teraz możemy?
Skinęłam głową i kapitan prowadził mnie długimi schodami na powierzchnię. Kiedy wreszcie się wydostaliśmy, jeden ze strażników podał mi ciemny płaszcz, który miał chronić mnie, czy też ciało Layli, przed słońcem. Potem zaprowadzono nas do dużego, białego budynku. Jak się okazało była to główna baza wojsk krasnodarskich. Wprowadzono nas na najwyższe piętro do pomieszczenia pełnego monitorów i map. Razem z Damienem czekaliśmy, aż ktoś się w końcu nami zajmie. Po chwili do sali weszła Inez, a za nią szedł Sebastian. Oboje nadal byli w piżamach i wyglądali na równie zdezorientowanych jak ja czy Damien. Dziewczyna rzuciła mi się na szyję i zadawała całą masę pytań. Niestety nie dane mi było na nie odpowiadać, ponieważ do sali weszli członkowie RB oraz parunastu strażników. Dyrcio, trener i Staruszek zasiedli za stołem, a pozostałe wampiry stanęły dookoła. Inez i Sebastian zostali poproszeni o zajęcie miejsc i głos zabrał dyrektor.
-Witajcie w główniej bazie wojska królewskiego. Przepraszam was za pewne niedogodności, ale to wy postawiliście nas w takiej sytuacji.
-Że co proszę? – Spojrzałam na dyrektora zawistnym spojrzeniem. – Co ma znaczyć „wy”?
-Gdybyście nie zareagowali tak źle na strażników, nie musieliby oni używać siły. – Nuss nie ugiął się i musiałam się wycofać. – Dzięki waszej czwórce, pięciu strażników leży w szpitali, dwaj nadal są nieprzytomni, a jeden stracił pamięć. Dodam, że to głównie zasługa Layli.
-A może mi pan powiedzieć dlaczego tego nie pamiętam? – Zamknęłam oczy i starłam się przywrócić wspomnienia Layli. – Nie pamiętam niczego, co zdarzyło się po moim powrocie do pokoju. Dlaczego?
-Nie wiem. Nie potrafię tego dokładnie wyjaśnić. Możliwe, że chwilową utratę pamięci mogła spowodować twoja zmiana w Łowczynię. Z relacji strażników wynika, że zatraciłaś się w żądzy krwi.
-Uuuu… - Zmarszczyłam brwi i spuściłam wzrok. – Powinnam przeprosić za uszkodzenie strażników?
-Wypadałoby.
Przez następne kilka tygodni nie mogłam otrząsnąć się z szoku. Zastanawiałam się, często na głos, jakim cudem w ogóle przeszło mi to przez gardło.
-Jest mi bardzo przykro za spowodowanie strat w straży. – Wstałam i od niechcenia ukorzyłam się przed kapitanem. – Przepraszam. – Torrez kiwnął głową, ale się nie odezwał.
-Dobrze przejdźmy do sedna. – Nuss pochylił się do przodu, skrzyżował palce i oparł na nich głowę. – Jak wiecie Tatiana Dymitrow dwie noce temu stała się Ostateczną. Strażnicy próbowali coś z niej wyciągnąć, ale nie powiedziała nawet słowa. I właśnie dlatego tu jesteście. Przesłuchacie Tatianę i dowiecie się w jakich okolicznościach stała się Ostateczną. Rozumiecie?
-Tak, rozumiem, ale czy nie wystarczyłaby tylko obecność Seby? – Damien spojrzał na dyrektora.
-Nie. Aby wam się udało musicie pracować w zespole.
Bez dłuższych wyjaśnień Nuss wstał i wyszedł z sali. Za nim podążyli trener i Blaze. Wraz z przyjaciółmi Layli szłam za nauczycielami. Nagle moje ramię chwycił Torrez i rozkazał iść za sobą. Szłam z nim przez długi korytarz, na którego końcu były małe drzwiczki. Emilio otworzył je dla mnie i kazał mi wejść do pomieszczenia. Z nieufnością zrobiłam jak kazał. Moja głupota zaprowadziła mnie prosto w pułapkę.
Stałam na środku małego, białego pokoju. W jego ścianach było wiele małych otworów, z których trysnęła na mnie czerwona farba. Okazało się jednak, że byłam w błędzie. W rzeczywistości farbą była zimna, lepka i wonna krew. Wampirza i ludzka. Stałam w strumieniu krwi i układałam plan zamordowania Blaze’a. Doskonale wiedziałam, że to jego sprawka. Mój umysł zaczął wariować od nadmiaru krwi, a czara goryczy już dawno została przelana. Wprost kipiałam ze złości. Moje kły wydłużyły się jeszcze bardziej niż po krwi Damiena. Czułam, że wszystko we mnie zaczęło pracować na zwielokrotnionych obrotach. Wszystko we mnie wręcz wrzało.
Nagle krew przestała na mnie tryskać. W zamian za nią potraktowano mnie specyficznie pachnącym powietrzem. Krew zakrzepła, ale nie straciła swojego zapachu. W jednej sekundzie stałam w małym pokoiku, a w drugiej patrzyłam na dyra. Pierwszym ruchem jaki wykonałam było wyciągnięcie ręki w stronę jego szyi. Powstrzymałam się jednak i spotkałam się z aprobatą Nussa. Dyrcio zaprowadził mnie do innego pomieszczenia, w którym czekali na mnie przyjaciele Layli i… Tatiana.
Kobieta siedziała pod ścianą i patrzyła na wpółprzytomnym wzrokiem na rękę Inez, która machała dłonią przed jej oczami. Damien siedział obok drzwi, a głowę miał schowaną między nogami. Natomiast Sebuś stał za przyjaciółką i notował coś w zeszycie. Cała czwórka zwróciła na mnie wzrok. Widać było, że ich uwagę zwrócił mój zapach. Lecz pożądanie widać było tylko w oczach Tatiany. U reszty był tylko szok. Nie zadawali żadnych pytań, ponieważ moje oczy wręcz strzelały piorunami.
-Powiedziała coś? – Przechyliłam głowę i spojrzałam na Tatianę.
-Umm… oprócz syczenia i prychania nie wydawała z siebie żadnych dźwięków, a już o słowach nie wspominając. – Seba tylko na chwilę na mnie spojrzał, a potem szybko uciekł wzrokiem nad notes.
-Użyłeś swojej specjalności. – Nie pytałam go, ale Sebastian i tak kiwnął głową. – Dobrze więc. Przesłuchamy ją po mojemu.
Podeszłam do Tatiany i podniosłam ją do góry za wyciągnięte ręce. Przyparłam je do ściany.
-Inez. – Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem. – Postaraj się przymurować Tatianę do ściany.
-Ale jak? – Najbardziej inteligentna z inteligentnych podeszła do mnie i bezradnie wzruszyła ramionami. – Ja nie…
-Posłuchaj mnie. – Warknęłam na nią aż się skuliła. – Nie udawaj już. Wiem, że potrafisz używać alchemii, więc nie drocz się ze mną i rób to co karzę!
Westchnęła i spojrzała na mnie przestraszonym wzrokiem. Nie dałam jej się odprężyć. Władczo uniosłam głowę i ponagliłam ją gestem. Wzięła głęboki oddech, potem położyła dłonie obok rąk Tatiany i nagle rozbłysło bardzo jasne światło. Kiedy zgasło, Tatiana była przymurowana do ściany. Widząc to uśmiechnęłam się i odstąpiłam od niej o dwa kroki. Nozdrza kobiety szybko się rozchylały, a płuca brały głębokie wdechy. Tatiana czuła krew, którą byłam spryskana i doprowadzało do ją do szewskiej pasji.
-Głodna? – Podeszłam do niej szepnęłam do ucha. – Twoje wnętrze musi płonąć z głodu. Mam rację.
-Masz. – Kobieta wiedziała, że nie pytałam a stwierdzałam fakt, ale mimo to odpowiedziała. – Ty też jesteś głodna.
-Jaka spostrzegawcza Ostateczna. – Delikatnie dotknęłam policzka wampirzycy i złowieszczo się uśmiechnęłam. – Jeśli mi szybciutko powiesz to, co chcę wiedzieć pójdę coś zjeść.
-…
-Ahhh… - Westchnęłam i odwróciłam się do przyjaciół mojej Pani. – Wyjdźcie. – Krótki rozkaz nie dawał im szans na dyskusję i po chwili opuścili pokój. Zwróciłam się do Ostatecznej. – Robisz to po złości czy twoja przemiana zmieniła twój charakter?
-…
-Milczysz. – Złapałam kobietę za żuchwę i mocno ścisnęłam. – Powoli tracę cierpliwość. – Warknęłam. – Gadaj jak się przemieniłaś?
-Chyba już powiedziałam, że nie nic wam nie powiem. – Mój uchwyt utrudniał jej mowę, ale ona nie rezygnowała.
-A może chcesz dostać coś w zamian za informację? – Złagodniałam, ale nie puściłam.
-Nie masz wiele do zaoferowania. – Błysk w oku kobiety powiedział mi, że kłamie. – Spostrzegawcza. Jak zawsze. Wiesz czego chcę?
-Nie.
-Śmierci. – Jej głos był stanowczy a w oczach nie widziałam kłamstwa. Jeżeli nie byłam w błędzie, to coś wręcz błagało mnie o zamordowanie go.
-Nie tak szybko. – Puściłam kobietę i odstąpiłam na bok. – Najpierw powiesz mi jak się przemieniłaś.
-Nic ci nie powiem. – Tatiana pokazała kły i gardłowo się zaśmiała. – Ale wśród twoich znajomych jest jedna osoba, która wie co się stało.
-Kto?
-To…
-Zabij ją.
Krótki i treściwy rozkaz pochodzący z niewiadomego źródła. Tatiana na głos uśmiechnęła się i puściła do mnie oczko. Spojrzałam na nią spod przymrużonych powiek i westchnęłam. Udając żal, spuściłam wzrok i szepnęłam: „Layla przeprasza”. Tatiana na pewno to usłyszała ponieważ uśmiechnęła się. Uderzyłam pięścią w kajdany. Ostateczna stanęła na skruszonym betonie. Nie wyglądała nawet odrobinę groźnie. Wyglądała żałośnie. Opadłe ramiona, podkrążone oczy i drżące ręce. Prychnęłam i bez mrugnięcia zatopiłam rękę w jej klatce piersiowej. Zrobiłam to eksperymentalnie. Kiedy raz poczuje się ostatnie uderzenie czyjegoś serca… Nie da się wrócić do normalnego zabijania. Zacisnęłam pięść i szarpnęłam ręką, a ciało kobiety upadło u mych stóp.
 Wyszłam na korytarz i natknęłam się na resztę Wybranych. Stali w grupce i cicho o czymś rozmawiali. Byłam zbyt pochłonięta sobą, aby o tym myśleć. Spojrzałam na nich pustym wzrokiem. W ich oczach widziałam współczucie i strach. Bardzo szybko zorientowałam się, co wywołało u nich te skrajne emocje. W mojej dłoni nadal ściskałam serce Tatiany. Po chwili podszedł do mnie dyrektor i poklepał po plecach. Odwróciłam się do niego i spiorunowałam wzrokiem osobę, która za nim stała. Blaze…
W mgnieniu oka podeszłam do niego i wcisnęłam mu serce Ostatecznej. Nuss złapał mnie za nadgarstek i siłą zaciągnął do łazienki. Zostawił mnie samą z rozkazem zmycia z siebie krwi. Po dłuższym zastanowieniu weszłam pod prysznic i pozwoliłam, aby gorąca woda obmywała moje ciało. Wrzątek zmył ze mnie krew, która zniknęła w odpływie. Kiedy wyszłam spod prysznica, ku mojemu zdziwieniu, obok umywali leżał mój mundur. Ubrałam się i w pośpiechu opuściłam łazienkę, zostawiając za sobą niemały bałagan. Stojąc przed wyjściem z budynku, poczułam, że organizm Layli zaczyna wracać do normy. Wiedziałam jednak, że musi upłynąć jeszcze wiele czasu, zanim zrzuci z siebie moją skórę.
W tamtym czasie nie chciałam nikogo widzieć – Damiena, Inez, a już na pewno nie Blaze’a i dyrektora. Bez namysłu wyszłam w objęcie jasnych promieni światła, które paliły moją skórę. Czułam, jak cała płonę. Mój umysł wyblakł. Moje uczucia odpłynęły w niebyt, a moje „ja” przestało walczyć. Wiedziałam, że moja śmierć zrani przyjaciół Layli, ale miałam już dość tego wszystkiego. Chciałam po prostu umrzeć.
Na szczęście moje plany pokrzyżował Damien. Ściągnął mnie ze słońca i posadził pod zimnym murem budynku. Poczułam, jak jego silne ramiona obejmują mnie, a moje ciało odpręża się.
-Pewnie chcesz ze mną pogadać. – Damien nie pytał, a stwierdzał oczywisty fakt.
-Masz rację.

****

Wróciłam do siebie. Przeklinałam Łowczynię. Rozmawialiśmy o wszystkim, co nas dręczyło i niepokoiło. Po długim czasie przerwał nam dyrektor. Kazał nam iść za strażnikiem do portu. Wsiedliśmy na łódź i wróciliśmy do Akademii. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało normalnie. Ale tylko na pierwszy…

****

Do rozpoczęcia szkoły zostały trzy dni, a uczniowie nie mogli swobodnie się do tego przygotować, ponieważ po całym terenie Akademii kręciło się wielu strażników więziennych. Od prawie tygodnia szukali ciała człowieka, którego zamordowała Tatiana. Oczywiście ja i przyjaciele byliśmy w to zaangażowani i musieliśmy pomagać. Przez te kilka długich dni przeszukaliśmy każdy skrawek ziemi Akademii i dno morskie wokół niej. Niestety ciała nie znaleziono. Nawet Layla w postaci Łowczyni nie potrafiła go wytropić, a była naszą ostatnią nadzieją. Damien i Inez chcieli przeszukać najbliższe nabrzeża, ale strażnicy stwierdzili, że to bez sensu, ponieważ ustalili, że w tamtym czasie nikt nie opuszczał Akademii. Po odrzuceniu tej opcji, utknęliśmy w martwym punkcie. Poszukiwania przerwano. Co prawda, na terenie Akademii pozostało kilku strażników, ale mogliśmy już wrócić do swoich zajęć.
-Jednak Tom się nie pojawił. – Layla poklepała mnie po ramieniu i współczująco się uśmiechnęła. – Jestem pewna, że to, co go zatrzymało, musiało być ważne.
-Ważniejsze ode mnie to na pewno. – Odwróciłem wzrok i spojrzałem w stronę doku. - Jak wrócę do pokoju, to do niego zadzwonię i zapytam, co…
Moją uwagę przykuł ciemny kształt leżący obok wejścia do doków. Przewidując najgorszy z możliwych scenariuszy, pobiegłem w tamtym kierunku, a Layla była tuż za mną. Niestety moje obawy się sprawdziły i znaleźliśmy martwego, pozbawionego krwi człowieka. Spojrzałem wymownie na Laylę, a ona od razu pobiegła w stronę Dziekanatu. Obejrzałem ciało i od razu zorientowałem się, że coś jest nie tak.
Bez wątpienia ofiara była mężczyzną. Jego nagie ciało było całkowicie wysuszone z płynów ustrojowych, kończyny połamano, a kark został skręcony. Zasępiłem się nad trupem i nie zauważyłem nadchodzących strażników. Bez pytania otoczyli mężczyznę, a mnie i Layli kazali wrócić do dormitorium. Odwróciłem się na pięcie i szybko oddaliłem.
Przez całą drogę zastanawiała mnie nadzwyczajność zaistniałej sytuacji. Najbardziej jednak trapiły mnie nagość i połamane kończyny mężczyzny. W głowie zrodziło mi się pytanie: jakim cudem znalazł się po tak długim czasie? Mój umysł był rozbiegany i nie mogłem skupić myśli. Nie wpadłem na żaden logiczny pomysł.
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu.
-Słucham?
-Hej, kochanie. – Delikatny głos Toma odezwał się w słuchawce. – Jesteś teraz zajęty?
-Wracam właśnie do pokoju. A co? – Nie do końca panowałem nad emocjami i mój głos wydał mi się bardzo zimny.
-Chciałbym z tobą pogadać.
-O co chodzi? – Mój zobojętniały głos rozbrzmiał w mojej głowie dziwnym echem.
-Chciałem cię przeprosić. – Tom brzmiał dziwnie. – Przepraszam, że nie przyjechałem do ciebie. Zatrzymały mnie ważne obowiązki.
-Były tak ważne, że mnie zepchnąłeś na dalszy plan? – Opryskliwość rozbrzmiała w moim głosie. – Nie ma sprawy, przecież to nic wielkiego.
-Rozumiem, że jesteś zły, ale nie musisz być aż tak oschły. – Głos Toma zrobił się bardziej wojowniczy. - Jest mi przykro, ale naprawdę nie mogłem u ciebie być.
-Chyba powiedziałem, że nic nie szkodzi. Nie musisz się o mnie martwić.
Nie wysłuchując żadnych wymówek, rozłączyłem się i schowałem telefon. Wszedłem do dormitorium i wsiadłem do windy. Myślami wróciłem do wysuszonego ciała mężczyzny. Niestety nie mogłem zebrać myśli i to nie przez niewiedzę. W dużej mierze przyczynił się do tego Tom. Gdyby nie zadzwonił, mógłbym dobrze się skupić.
Niestety, chcąc nie chcąc, cały czas o nim myślałem. Pomimo, iż wystawił mnie do wiatru, nadal go kochałem, ale nie umiałem znaleźć dobrego sposobu na odstresowanie. Na nieszczęście Toma, zadzwonił w najmniej odpowiednim momencie i cała moja kumulowana złość spadła na niego oschłym gradem. Gdyby tak głębiej się zastanowić, to mogłem lekko przesadzić. Nie oznaczało to jednak, że mój chłopak był bez winy.
Ledwo wszedłem do swojego pokoju, a mój telefon znów zadzwonił. W tym samym momencie rozległo się pukanie. Odebrałem i jednocześnie otworzyłem drzwi. Z wrażenia upuściłem telefon na podłogę. Przede mną stał Tom. Nie wiem skąd się wziął i co robił przed moim pokojem, ale moje serce gwałtownie przyspieszyło. W jego oczach widziałem łzy. Bez większego namysłu wciągnąłem Toma do pokoju i zamknąłem drzwi. Cała moja wcześniejsza złość wyparowała, a jej miejsce zajęło pożądanie. Rzuciłem się chłopakowi na szyję i przytuliłem się do niego. Trzymałem go mocno i wcale nie chciałem puszczać. Tom przez chwilę był osłupiały, ale w końcu oddał mój uścisk. Czułem się jakbym tonął w blasku jego lazurowych oczu. Zrobiło się jeszcze goręcej gdy Tom mnie pocałował. Namiętnym i długim pocałunkiem przypieczętowaliśmy naszą miłość.
Chwycił mnie mocno w pasie i razem wylądowaliśmy na łóżku. Przez chwilę leżał nade mną i obdarowywał mnie całego pocałunkami. Szybko jednak zamieniliśmy się i to ja byłem na górze. Siedziałem na jego kolanach. Cały czas całując go, niezdarnie zdejmowałem jego kurtkę, a on odpinał moją koszulę. W końcu udało nam się wyswobodzić z ubrań. Całował mnie po szyi, a ja lekko wbijałem paznokcie w jego plecy. Kiedy Tom pozbawił mnie spodni, zaczęło robić się coraz goręcej. Przeszedł do bardziej intensywnych pieszczot, a ja zatapiałem się w rozkoszy. Na początku czułem ból i dyskomfort, ale potem było tylko lepiej. Moje paznokcie wbiły się mocno w skórę chłopka i zostawiły na jego plecach czerwone szramy.
Po upojnej nocy spędzonej z Tomem, obudziłem się w jego ramionach. Ten jeszcze spał, więc się nie ruszałem. Wpatrywałem się w jego śpiącą twarz, a moje serce powoli topniało. Niestety tą cudowną chwilę przerwało gwałtowne pukanie do drzwi. Moje mięśnie się napięły, gdy usłyszałem głos Damiena. Wyrwałem się z objęć Toma i zakładając szlafrok pobiegłem otworzyć drzwi.
-Mamy awarię. – Ton głosu Damiena wskazywał na skrajne zdenerwowanie. – Masz dwie minuty. Wdziewaj mundur i jazda.
-Ok. Zaraz będę gotów.
Wróciłem do pokoju i gorączkowo zacząłem się ubierać. W międzyczasie wyjaśniłem Tomowi, że wychodzę i spotkamy się później. Kiedy już byłem gotowy wróciłem do Damiena i razem pobiegliśmy do Dziekanatu. Spotkaliśmy tam Inez i Laylę w towarzystwie trenera i Blaze’a. Potem pojawił się dyrektor. Nim zdążyliśmy cokolwiek powiedzieć Nuss kazał nam skierować się do Doku. Czekało tam na nas około stu strażników więziennych i jeszcze więcej wampirów ubranych w czerwone peleryny. Wśród nich zobaczyłem Toma. Zdziwiło mnie to, ale nie miałem szans na zadawanie pytań, ponieważ głos zabrał dowódca wojska.
-Nasi zwiadowcy donieśli, że w stronę wyspy zmierza około czterdziestu łodzi. Na każdej z nich jest po dziesięciu Ostatecznych! – Głos mężczyzny był podniosły i twardy. – Nie wiemy dlaczego tu płyną, ale na pewno nie mają szlachetnych celów. Wszyscy z was zostali tu wezwani aby bronić Akademii i wszystkich jej uczniów!

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział X (cz.I)

Rozdział IX (cz. I)

Rozdział VI (cz. II)