Rozdział XII



Chłopak ani drgnął. Przestraszyłem się jeszcze bardziej. Musiałem przenieść Maksima na kanapę. Nie wiedziałem tylko jak. Chłopak był ode mnie dużo wyższy i cięższy. Mimo słabości po jakimś czasie udało mi się położyć go na łóżku. Przykryłem go znalezionym kocem i opatrzyłem jego ranę. Potem usiadłem na fotelu i czekałem, aż się obudzi.
Siedziałem bez ruchu prawie przez trzy godziny. W końcu Maksim poruszył się. Podszedłem do niego i uklęknąłem przy kanapie. Delikatnie dotknąłem jego policzka i obudził się. Przekręcił głowę w moją stronę i zamrugał. Odetchnąłem z ulgą. Nie wiedziałem dlaczego, ale przebudzenie Maksima sprawiło mi wielką radość.
-Nareszcie. – Wstałem i spojrzałem na chłopaka z góry. – Myślałem, że zejdziesz.
-Nie ma mowy. – Maksim usiadł i potarł skronie. – Co się stało?
-To ty mi powiedz. – Przysiadłem obok chłopaka i spojrzałem mu prosto w oczy. – Wychodzę na pięć minut, a po powrocie znajduję nieprzytomnego i półnagiego chłopaka. Mogę wiedzieć czemu?
-Ummm… - Maksim pochylił głowę i przez chwilę milczał. Kiedy się odezwał jego głos stał się bardzo… bezbronny. – Pamiętam, że kiedy wyszedłeś, chciałem zmienić koszulkę. Gdy zdejmowałem starą, zakręciło mi się w głowie. Potem nie pamiętam już niczego. – Chłopak ponownie potarł skronie. Po chwili na mnie spojrzał, a w jego oczach zobaczyłem błysk. - Cynamon ze świecy, którą przyniosła Anna musiał wywołać u mnie atak alergiczny. Od dziecka nie tolerowałem ostrych zapachów.
-Hmmm… - Odwróciłem wzrok i spojrzałem w okno. – To dziwne, ale grunt, że się obudziłeś.
-Tak.
-Jest już późno. Powinienem wracać. – Wstałem i zacząłem odchodzić. – Odpoczywaj. Pogadamy…
-Nie odchodź. – Maksim złapał mnie za nadgarstek. – Proszę.
-Ale… - Odwróciłem się do Maksima. Nie mogłem znieść błagalnego spojrzenia chłopaka, które działało na mnie jak magnes.
-Proszę.
-Dobrze. – Westchnąłem i lekko pokręciłem głową. – Zostaję.
Maksim uśmiechnął się i zrobił mi miejsce na kanapie. Usiadłem, a on na chwilę wyszedł. Po chwili usłyszałem kroki na drewnianych schodach, skrzypienie podłogi na piętrze, po czym Maksim stanął w drzwiach w czystej i świeżej koszulce. Spojrzałem na kominek i utkwiłem wzrok w migoczących płomieniach. Siedziałem zapatrzony w ciepłe światło, a Maksim niespodziewanie położył głowę na moich kolanach. Miałem zamiar się zdenerwować, ale widok śpiącej twarzy chłopaka bardzo mnie rozczulił. Lekko się uśmiechnąłem i pogłaskałem chłopaka po twarzy.
Nie wiem kiedy zasnąłem, ale gdy się obudziłem, Maksim nadal spał. Przez chwilę siedziałem nieruchomo, ponieważ nie chciałem go obudzić. Za oknem wstało już słońce, a ogień w kominku zgasł. Po niedługiej chwili Maksim poruszył się. Spojrzałem na niego i napotkałem jego wzrok utkwiony we mnie.
-Dobry…
-Hej. – Maksim podniósł się i przeciągnął. – Przepraszam.
- Za co? – Wstałem z kanapy i rozprostowałem kości. - Nie musisz.
-Ale powinienem. – Chłopak wziął moją dłoń i zamknął ją w swoich. – Przepraszam, że zmusiłem cię do zostania ze mną i dziękuję, że się mną zająłeś.
- Nie ma sprawy. – Pod wpływem ciepłej dłoni Maksima moje palce zaczęły przyjemnie mrowić. – Zrobiłem to, bo chciałem.
-I tak dziękuję. – Chłopak szeroko się uśmiechnął i puścił moją rękę. – Pewnie chcesz wrócić do domu mojej ciotki i się przebrać, nie?
-Chciałbym, ale nie mogę.
-Dlaczego? – Maksim spojrzał na nie zdziwionym wzrokiem.
-Słońce źle na mnie działa. – Skinąłem ręką w stronę okna. - Nie mogę teraz wyjść.
-No tak. – Chłopak pokiwał głową. – Zapomniałem, że jesteś z elity. No to może weźmiesz prysznic u mnie?
-No nie wiem.
-Nie krępuj się. - Maksim stanął przede mną. – Idź się kąpać, a ubrania połóż w koszu przed drzwiami. Jak po nie przyjdę, przyniosę ci ręczniki i szlafrok. Ok?
-Niech będzie.
-No to zmykaj na górę.
Maksim zniknął za drzwiami i poszedłem na górę. Znalazłem łazienkę i z lekkim zakłopotaniem rozebrałem się. Potem odłożyłem ubrania, nie wliczając bielizny, która była mi potrzebna, do kosza i wszedłem pod prysznic. Ciepła woda oblała całe moje ciało. Odprężyłem się i poczułem bardzo dobrze. Przez szum wody usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Po kąpieli osuszyłem ciało ręcznikiem i założyłem na siebie szlafrok oraz bieliznę. Zszedłem na dół. Salon był pusty, ale doszły mnie odgłosy z kuchni. Znalazłem w niej Maksima. Stał przy zlewie i mył patelnię. Na stole za nim znajdowało się smacznie wyglądające śniadanie. Jajecznica, kawa, sok pomarańczowy, bułki oraz krew.
-Siadaj i częstuj się. – Maksim odwrócił się od mnie i uśmiechnął.
-Dzięki.
Usiadłem przy stole i nalałem sobie krwi. Po chwili dołączył do mnie Maksim. W zastraszającym tempie pochłonął cały talerz jajecznicy, sześć bułek, trzy szklanki krwi, kubek kawy i sok. W tym samym czasie zdążyłem posilić się pół litrem czerwonego płynu. Kiedy skończyliśmy śniadanie, pomogłem Maksimowi sprzątać. Chłopak wyszedł pierwszy i udał się do salonu. Po parunastu minutach dołączyłem do niego. Na stole czekały na mnie świeżo wyprane ubrania. Podziękowałem za nie Maksimowi i poszedłem do łazienki się ubrać. Kiedy wróciłem, usiedliśmy na kanapie i rozmawialiśmy. Przez długi czas słuchaliśmy siebie nawzajem.
Podczas wizyty u Maksima zrozumiałem, że to fajny chłopak. Co prawda, nie miałem zamiaru mówić mu, że jestem gejem, ale sprawa wyszła na jaw całkiem przypadkiem. A przypadek ten nosił imię Inez.
-I co mówiła? – Spytałem Maksima, jak tylko skończył rozmawiać przez telefon.
-Powiedziała, że ciotka kazała cię przyprowadzić zaraz po zachodzie słońca. – Maksim oparł łokieć na kolanie i podparł twarz dłonią. Patrzył mi w oczy. – Pytała też, czy mnie podrywałeś. – Na ustach chłopaka zagościł delikatny uśmiech. – Czyżbyś skrywał tajemnicę?
-No wiesz… - Zarumieniłem się i odwróciłem wzrok. Przełknąłem ślinę. – Tak to można nazwać.
-Jesteś gejem. – Stwierdzenie wprost ociekało zwyczajnością w ustach Maksima. Nie miałem pojęcia, że może to brzmieć tak… normalnie. – Przede mną nie musisz mieć tajemnic. Wiem, że znamy się od niedawana, ale możesz mi zaufać.
-Wiesz, Maksim. – Podniosłem na niego wzrok. – To nie jest rzecz, którą mogę opowiadać wszystkim. Moja orientacja przysporzyłaby niektórym osobą problemów.
-Na przykład?
-Layli. – Patrzyłem w oczy Maksima ze zdecydowaniem.
-Layla? – Na  twarzy chłopaka pojawiło się lekkie zaskoczenie. – Czy to nie ta sama wampirzyca, która jest sprawcą rzezi Katów na Wyspach Owczych?
-Skąd o tym wiesz? – Lekko się przestraszyłem. – Nikt z zewnątrz nie powinien o tym wiedzieć.
-Wiesz, na forum Katów było o tym głośno. – Chłopak wzruszył ramionami. – Sam Sevil się o tym wypowiadał.
-Słucham?! – Zrobiłem wielkie oczy.
-Jak chcesz, to mogę pokazać ci jeden z tych wywiadów.
-Mógłbyś?
-Pfff… Jasne. – Maksim wstał i złapał mnie za nadgarstek. – Chodźmy.
Poszedłem z nim do jego pokoju i przeczytałem wywiad z Sevilem. Facet jawnie wypowiedział się na temat rzezi i oczernił całą naszą czwórkę. Najostrzej jednak mówił o Layli. Najczęstszym określeniem, jakiego używał było „Krwawa Łowczyni”. Nie wiedziałem co Sevil miał w zamiarze opowiadając o nas, ale byłem pewien, że działał na czyjeś zlecenie. Zastanowiło mnie tylko, kto był na tyle podły i mściwy, żeby szkodzić moim przyjaciołom.
Usłyszałem westchnienie. Spojrzałem na Maksima, który spoglądał na mnie zza laptopa. Przez ułamek sekundy w jego oczach widziałem ból, który natychmiast zmienił się w iskrę miłości. Przypuszczałem, że myślał o swojej dziewczynie. Podczas jednej z rozmów chłopak powiedział mi, że szatynką, na którą wpadłem w lesie była Anna. Byli ze sobą od pięciu lat i planowali ślub.
-O czym myślisz? – Wstałem i podszedłem do drzwi. – Czyżby o swojej miłości?
-Hmmm… - Maksim zamyślił się. – Można tak powiedzieć. – Chłopak wstał i stanął obok mnie. – Idziemy?
-Dokąd? – Wyszedłem z pokoju i spojrzałem na przyjaciela.
-Do ciotki Anastazji. – Zrobiłem zdziwioną minę. – Nie przejmuj się. W tym miejscu słońce zachodzi wyjątkowo szybko, a przy odrobinie szczęścia zobaczymy jego zachód.
-Może.

****

I wyszliśmy. Stało się tak, jak przewidział Maksim. Słońce chowało się już za drzewami, ale było je jeszcze widać. Działo się tak prawie za każdym razem. Od ponad dwóch tygodni miałem szansę podziwiać zachód słońca. Nie ukrywając radości zawsze zachowywałem się jak dziecko, które widzi coś po raz pierwszy.
Kiedy szliśmy przez las, pomarańczowe promienie padały na moją twarz, ale nie raniły mnie. Już po raz kolejny zwalniałem kroku, by móc dłużej rozkoszować się cudownym zachodem. Maksim, nie zadając żadnych pytań, zrównał się ze mną. W ciszy dotarliśmy do domu Anastazji, gdzie czekała na mnie niemała niespodzianka.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej? – Stojąc przed przyjaciółką, patrzyłem na nią z wielkim wyrzutem. – Chyba mogłaś do mnie zadzwonić, nie?
-Mogłam. – Inez nie wyglądała na poruszoną. W jej oczach nie widziałem poczucia winy, ani niczego podobnego. – Tak dla twojej wiadomości: chciałam ci powiedzieć.
-Serio? – Spojrzałem na dziewczynę z powątpiewaniem.
-Serio. – Inez skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na mnie urażonym wzrokiem. – Kiedy Layla pierwszy raz się obudziła poszłam do ciebie, ale jedyne co zobaczyłam to twoje uciekające plecy. To było pół miesiąca temu. – Przyjaciółka podkreśliła każde słowo z osobna jak gdyby bała się, że nie zrozumiem. – A potem się nie widzieliśmy. Cały czas cię nie było, a ja miałam swoje zajęcia.
-Dobra, teraz to nie ważne. – Westchnąłem i przewróciłem oczami. – Lepiej powiedz jak ona się czuje.
-Z tego co mówili lekarz i Damien to nie jest najgorzej, ale zawsze mogło być lepiej. – Inez usiadła na krześle i oparła głowę o ścianę. – Podobno jej rana w brzuchu goi się, ale powoli, a jej płuco nadal nie jest w pełni sprawne.
-Dlaczego? – Poczułem na ramieniu dłoń Maksima. – Layla już powinna być zdrowa. Dostaje krew, prawda?
-Dostaje, ale nie wampirzą. – Przyjaciółka spojrzała na mnie spod przymrużonych powiek. Widać było, że już dawno powinna położyć się do łóżka. – Ludzka krew jej nie pomaga. Organizm Layli ją odrzuca.
-Ale dlaczego?
-Ona już nie odżywia się tak jak my. – Inez pochyliła się do przodu i potarła oczy dłońmi. – Jest teraz Łowczynią. Ludzka krew może uśmierzyć głód, ale tylko chwilowo. Tak samo jest z regeneracją. Layla potrzebuje krwi wampira. Dopiero wtedy tak naprawdę wyzdrowieje.
-Więc dlaczego nikt jej nie podał wampirzej krwi? – Drzwi do pokoju otworzyły się. Stanął w nich Damien. Miał zatroskaną minę. Pod jego oczami widoczne były ciemne cienie, a na policzkach brudne plamy po łzach.
-To proste. Lekarz nie wie, że Layla potrzebuje innej krwi. – Spojrzałem pytająco na przyjaciela. – Nikt stąd nie wie. To wszystko z rozkazu Blaze’ a.
-A co on ma do tego? – Zmarszczyłem brwi, a moje oczy zwęziły się i patrzyłem na przyjaciela przez wąskie szparki. – Z tego co pamiętam, a pamięć mam dobrą to Nuss jest naszym przełożonym. Chyba wiemy, że Blaze’ owi nie wolno ufać. Nie po tym czego się…
-Nie mam na nic wpływu Sebastian. – Damien zamknął drzwi i podszedł do mnie. Na ramieniu poczułem mocniejszy uścisk Maksima. – Nie wiem, co o tym wszystkim myśli Nuss ani jaką władzę ma Blaze. Po prostu robię to co mi kazano zrobić. I ty zrobisz dokładnie to samo. Myślę…
-Wiem. – Spojrzałem w podkrążone oczy przyjaciela. – Odegram swoją rolę tak jak ustaliliśmy. Mało obchodzi mnie Blaze. Liczy się dla mnie tylko zdrowie Layli.
-Dobrze. – Damien kilka razy zacisnął mocno powieki i opadł na podłogę. – Ona jest teraz…
-Najważniejsza. – Inez za niego dokończyła gdy starała się go podnieść. – Idź już Sebastian. Zajmę się tym idiotą.
-Zadzwoń do mnie jak Layla znów się obudzi.
Usłyszałem za sobą „okej”. Zeszliśmy z Maksimem na dół i wyszliśmy przed posiadłość jego ciotki. Na dworze było już ciemno. Jedynym światłem na podwórzu był blask srebrno-białego księżyca. Odznaczał się on na ciemnogranatowym niebie. Srebrzysta poświata dodała uroku temu co już i tak było piękne. Wieczór jak z bajki umilał szum liści i pohukiwanie sowy.
- Piękne, co? – Potaknąłem. Maksim stanął za mną i lekko się pochylił. – Chcę ci coś pokazać. Jesteś tu już od miesiąca, więc chciałbym, żebyś to zobaczył.
-Co? – Odwróciłem się. Twarz Maksima była zdecydowanie za blisko mojej. Poczułem się dziwnie, ale nie nieprzyjemnie. W zasadzie to było nawet miłe. Nie chciałem jednak żeby Maksim coś sobie wyobraził i odstąpiłem od niego. – To jak? Idziemy?
-Jasne. – Przez chwilę na twarzy chłopaka widziałem zawód. Potem pojawiło się podekscytowanie, które lekko mnie zmartwiło. – Chodźmy.
Chwycił moją dłoń i skierował się ku południowej ścianie lasu. Szedłem za chłopakiem po wąskiej  ścieżce. Co jakiś czas potykałem się o korzenie drzew, ale silny uścisk nie pozwalał mi na upadek. Po około piętnastu minutach marszu wreszcie dotarliśmy na dużą polanę. Nie wiele widziałem, ponieważ srebrzyste światło księżyca zniknęło za zasłoną z czarnych chmur. Maksim prowadził mnie dalej, nie puszczając mojej dłoni. Kiedy wreszcie się zatrzymał poczułem na twarzy orzeźwiający powiew wiatru. Usłyszałem szum wody.
Nagle całą polanę zalało jasne światło księżyca. Moim oczom ukazał się cudowny widok. Ogromne jezioro mieniło się granatowo srebrnym blaskiem, trawa pod moimi stopami wydawała się być czarna, a drzewa w oddali lekko kołysały się na wietrze. Byłem oczarowany. Spojrzałem na profil przyjaciela. W blasku księżyca wyglądał olśniewająco. Jego twarz wyraźnie odznaczała się na tle jasnego księżyca, długie rzęsy rzucały cień na policzek, a usta układały się w delikatny uśmiech.
Chłopak był piękny. I mimo, że przez długi czas wypierałem ze świadomości taką opcję, poczułem jak łącząca więź pcha mnie w ramiona Maksima. Nie wiedziałem czy to dobrze czy źle, ale w mojej głowie ponownie pojawiła się myśl „On jest przystojniejszy od Toma”. Moja podświadomość podpowiadała mi, że chłopak stojący obok mnie jest moim ideałem. Westchnąłem i postanowiłem pozwolić odejść mojej niedawno utraconej miłości.
Wiedziałem, że dobrze robię. Mimo iż kochałem Toma i nie chciałem o nim zapominać musiałem pozbyć się bolesnych przeżyć. W tamtej chwili, na tamtej łące, w pobliżu osoby tak cudownej jak Maksim zrozumiałem jedną ważną rzecz. Wspomnienia o Tomie oraz fakt, że wciąż kurczowo się ich trzymałem blokowały mnie. Przytłaczały bólem i rozpaczą, nie pozwalając mi iść do przodu.
Zrozumiałem, że nadszedł odpowiedni czas aby uwolnić je i rozpocząć nowy etap w życiu. A co więcej chciałem to życie przeżyć z Maksimem.
-Hej. Co się dzieje? – Smukłe palce chłopaka otarły łzy, które niespodziewanie spłynęły po moich policzkach. – Czemu płaczesz?
-Przypomniała mi się pewna osoba, która była mi bardzo bliska. – Wtuliłem twarz w jego ciepłą dłoń i pozwoliłem łzom swobodnie płynąć. – On był mi naprawdę bliski.
-Rozumiem. – Mocne ramiona objęły mnie i wtuliłem się w pierś Maksima. – Nie krępuj się. Wypłacz się. To poprawi twój humor.
Nie protestowałem. Płakałem w koszulę chłopaka i czułem jak wraz ze łzami odchodzi cały mój ból i cierpienie. Nie rozumiałem dlaczego, ale w tamtej chwili potrafiłem otworzyć się przed praktycznie obcą mi osobą. Osobą, którą pokochałem i której chciałem powierzyć siebie. Osobą dla której postanowiłem uwolnić wspomnienia o Tomie. Otworzyłem swoje serce dla Maksima i podarowałem mu bolesne uczucia, które przez długi czas ukrywałem przed przyjaciółmi. Dzięki łączącej nas więzi mogłem swobodnie czuć się przy nowej miłości. Obecność Maksima koiła moje nerwy. Byłem mu za to wdzięczny.
Po krótkiej chwili osunąłem się na ziemię. Chłopak pomógł mi usiąść, a jego silne ramiona oplotły mnie jeszcze bardziej. Moje nerwy powoli odchodziły.

Komentarze

  1. Rewelacyjny rozdział :D
    Sebastian i Maksim są tacy słodcy XD
    Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział III (cz. II)