Rozdział XI (cz. I)
~Wreszcie wracam. Po dość długiej przerwie zapraszam na kolejny rozdział, który zmieni wiele w życiu jednego z bohaterów. Miłego czytania~ Pod koniec dnia moje siły były na wyczerpaniu. Od zakończenia bitwy aż do trzeciej nad ranem zajmowałam się wieloma rzeczami na raz. Najpierw przeszukiwałam Akademię, potem pomagałam w eskorcie uczniów do doku, a na końcu zmuszono mnie do sprzątania trupów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że większość ciał zaczęła spalać się na słońcu i na całej wyspie unosił się odór spalenizny oraz zgnilizny. Smród był tak okropny, że po niedługim czasie kilku strażników zemdlało i trzeba się było nimi zajmować. Na domiar złego podczas eskorty uczniów nie mogliśmy nad nimi zapanować. Spora część była w wielkim szoku i reagowało na polecanie płaczem lub histerią. Przez te kilka dłużących się godzin wielokrotnie krzyczałam i denerwowałam się. -Jeśli spotkam jeszcze jedno płaczące dziecko, to nie ręczę za siebie. – Miotałam się po dziedzińcu Dz